Piątek a tu licencji nie ma

Wcześniejsze plotki mówiły że FAA wyda dziś licencję na start Starship. Tej licencji jak widać nie ma, ale wbrew pozorom to dobrze, dopóki licencji nie ma, dopóty nie da się jej zaskarżyć w sądzie. Najlepiej było by gdyby FAA wydało licencję na start tak blisko samego startu jak się to tylko da.

Sam start też się powoli obsuwa. Cały Twitter zastanawia się co oznacza „~” – SpaceX zatweetowal że start będzie ~tygodnia później po WDR. Ile to jest ~tydzień? 7 dni? 10 dni? Planujący wycieczkę do Boca Chica bardzo by to chcieli wiedzieć. Podejrzewam że w tym momencie nikt włącznie z Muskiem tego nie wie. Kluczowy będzie WDR w przyszłym tygodniu (wtorek lub środa pewnie). Wtedy się okaże czy wszystko jest gotowe i nic się nie popsuło od czasu ostatnich testów. Szkoda że to tylko WDR a nie test statyczny ale wyraźnie SpaceX boi się uruchomić silniki na chwilę – podejrzewam że większość z nich jest „jednorazowa” i ma bardzo ograniczoną ilość bezpiecznych uruchomień po której ryzyko awarii gwałtownie rośnie. Podejrzewam także że SpaceX pomimo całego opancerzania zydelka startowego nie jest w 100% pewien że wytrzyma on bez uszkodzeń odpalenie 33 silników na raz. Dlatego pierwsze odpalenie będzie równoznaczne ze startem. Ciekawe czy start odbędzie się gdy np. jeden z silników się nie uruchomi?

Warto tutaj zauważyć coś, co jest oczywiste ale jakoś nie do końca – cały udźwig Starship (150ton) to mniej niż ciąg jednego Raptora 2 (230 ton). Czyli nawet start bez ładunku nie kompensuje w pełni utraty jednego silnika. Oczywiście Starship ma spory nadmiar ciągu nad masą – wazy około 5000 ton a ciąg 33 silników to jakieś 7600 ton. Więc utrata jednego czy dwóch silników nadal nie powoduje że rakieta nie da rady się unieść z platformy. Jednak mniejsze przyspieszenie = dłuższy czas walki z grawitacją = więcej paliwa potrzeba na osiągniecie prędkości orbitalnej. Eksperci od symulacji pewnie są w stanie policzyć ile silników może stracić pierwszy stopień i nadal wysłać drugi na orbitę. Zakładając że margines bezpieczeństwa jest podobny jak w F9, to pewnie przy starcie można stracić jeden, może dwa silniki a w dalszych częściach lotu ta liczba rośnie do 3-4. Dodatkowym problemem może być to które z tych silników padły – dla utrzymania stabilności jak padnie silnik z zewnetrznego okręgu to trzeba będzie wyłączyć jeden naprzeciwko. Te z wewnętrznych kręgów pewnie dają się skompensować zmianą kierunku ciągu tych w środku ale to też w pewnych granicach.

Jako że w czasie ostatniego testu statycznego wypadły dwa silniki, to ryzyko że rakieta może stracić ich w czasie lotu na tyle dużo by nie dać rady osiągnąć orbity jest spore.

Jak oglądaliście film który wstawiła na YouTube NSF opisujący problemy z ładownią, to wiecie że SpaceX wyraźnie źle policzył siły jakie będą działały na Starship w czasie przechodzenia przez max Q. I gdyby nie zaspawanie i wzmocnienie dziury do wyrzucania Starlink, to szanse na zgniecenie Starship przez atmosferę były olbrzymie. W tym momencie nie ma ani jednego prototypu Starship z otwieraną ładownią – S24 ma ją zaspawaną, S25 też + wygląda że idzie na żyletki. S26 i S27 nie mają nawet skrzydeł. Dopiero S28 ma skrzydła ale jak na razie nie widać żadnego mechanizmu otwierania ładowni. Jestem bardzo ciekaw jak to SpaceX rozwiąże.

A jak już jesteśmy w temacie zgniatanych puszek to Eric Berger dostał informacje od swoich źródeł na temat tego jak poważna była awaria Centaura w NASA Marshall (byłem tam raz!). Okazuje się że test był wykonywany za pomocą ciekłego wodoru i tlenu i jak sobie możecie wyobrazić rozpękniecie się zbiorników spowodowało spektakularną eksplozję. Ale chyba nie była ona jakaś szczególnie wielka, bo nie ma o niej żadnych wzmianek w lokalnych wiadomościach z Huntsville, AL. W każdym razie zniszczenia są poważne.

Marek Cyzio Opublikowane przez: