Trochę o przyszłości samolotów wojskowych w USA

AviationWeek opublikował w ostatnim czasie całą serię bardzo ciekawych artykułów o przyszłości samolotów wojskowych w USA i postanowiłem je streścić/posklejać dla czytelników. Artykuły mówią o przyszłości przemysłu zbrojeniowego, nowym bombowcu LRD-B oraz następcy F-35.

Należy zacząć od stwierdzenia że F-35 wchodzi na wyposażenie wojska o osiem lat później niż planowano. Analitycy przewidywali powstanie radarów wykrywających „niewidzialne” samoloty na okolice 2014-2015 roku, ale wtedy F-35 miał już być od 8 lat w użyciu a USA miało intensywnie pracować nad jego następcą. Opóźnienia w produkcji F-35 spowodowały że wchodzi on do użycia w momencie kiedy jego największa zaleta jest częściowo zneutralizowana przez chińskie i rosyjskie radary. Jednakże AviationWeek zauważa że wykrycie F-35 wcale nie oznacza że da się go zestrzelić. Zarówno chińskie jak i rosyjskie rozwiązania nie są jeszcze zintegrowane z systemami obrony i nadal nie potrafią przekazać informacji o ścieżce samolotu. Upłynie dobrych kilka lat, zanim ta integracja nastąpi. Dodatkowo, te radary są kosztowne, duże i mało mobilne – w przypadku wojny jest je łatwo zlikwidować za pomocą salwy pocisków antyradarowych i F-35 są znowu niewidzialne. Ostatnią zaletą F-35 jest to, że nawet jeżeli bateria przeciwlotnicza dostanie namiary na samolot, to może nie być w stanie naprowadzić na niego rakiety przeciwlotniczej. Także sama rakieta i jej radar może nie być w stanie naprowadzić się na F-35. Więc to że są radary będące w stanie wykryć F-35 nie oznacza wcale że jego niewidzialność dla radaru nie daje mu lepszej szansy na przetrwanie w czasie walk.

Drugą, ważną uwagą jest to że w ramach programu budowy F-35 powstało kilka bardzo ciekawych technologii, które przydadzą się w następcach F-35 i nie tylko. Są to – radar AN/APG-81 typu AESA,  Multifunction Datalink pozwalający na komunikację między samolotami bez groźby ich wykrycia, silnik F135 – 43000 funtów ciągu przy bardzo umiarkowanym zużyciu paliwa, system pozbywania się ciepła z elektroniki samolotu wykorzystujący paliwo, materiały absorbujące fale radiowe oraz integracja czujników samolotu.

Trzecią ciekawostką jaka się pojawiła w AviationWeek jest seria artykułów o postępach nad silnikiem dla samolotu szóstej generacji. USAF ma dość wygórowane wymagania na taki silnik – z jednej strony ciąg ma przekraczać 45000 funtów, z drugiej silnik ma być zdecydowanie bardziej ekonomiczny niż obecny F135. GE pracuje nad takim właśnie silnikiem, jednak ma on nie tylko być dla przyszłych samolotów, ale także dla zmodernizowanej wersji F-35 mającej się pojawić w połowie przyszłego dziesięciolecia. Silnik ten ma przede wszystkim pozwolić na lepsze chłodzenie paliwa, co w końcu umożliwi F-35 loty z dużą prędkością na niewielkich wysokościach (obecnie są one niemożliwe z uwagi na brak możliwości odprowadzenia ciepła z elektroniki samolotu). Silnik używa po raz pierwszy ceramiki do konstrukcji łopatek wirników turbin (zarówno wysokiego jak i niskiego ciśnienia) , co pozwala na większe temperatury i większą efektywność. Drugą ciekawostką jest użycie trzech strumieni powietrza – do tej pory były zawsze dwa – jeden szedł przez silnik a jeden wokół silnika. W samolotach cywilnych dąży się do zwiększenia ilości powietrza idącego wokół w stosunku do przechodzącego przez silnik – w ten sposób uzyskuje się dobrą ekonomiczność. W samolotach wojskowych ilość powietrza przechodząca przez silnik jest kluczowa, bo od niej zależy ciąg z dopalaczem = maksymalny ciąg silnika. GE udało się zbudować prototyp który w czasie normalnej pracy przepuszcza większość powietrza bokiem, a przy zapotrzebowaniu na pełny ciąg wpompowuje je do komór spalania. W ten sposób udało się uzyskać dobrą ekonomię i wysoki ciąg. Artykuł wspomina także o pierwszych pracach nad silnikami dla samolotów siódmej generacji – tzw. całkowicie elektrycznych (z bronią laserową), ale to daleka śpiewka. Choć jakiś czas temu pojawił się ciekawy artykuł sugerujący że można dość prosto zmodyfikować F-35B i zamiast tego wentylatora zainstalować duży generator prądu, co pozwoliło by na stworzenie pierwszego samolotu z bronią laserową. 
A ostatnią ciekawostką jest artykuł wskazujący na to że USAF musi przyznać kontrakt na budowę LRS-B firmie Northrop Grumman. Powód jest bardzo prosty – jeżeli Northrop Grumman nie dostanie tego kontraktu, to jego dział budowy samolotów zostanie sprzedany – albo Boeingowi albo Lockheed Martin. I w ten sposób z trzech konkurentów zrobią się dwaj. Lockheed Martin ma już kontrakt na F-35, Boeing ma na tyle dużo zamówień cywilnych oraz kontrakt na KC-46, że nie musi się martwić o przyszłość i żeby w USA było nadal trzech producentów kontrakt musi dostać Northrop Grumman. Firma chyba dobrze o tym wie, bo buduje u mnie na wsi olbrzymią fabrykę tak jakby otrzymanie kontraktu było już pewne. 
Marek Cyzio Opublikowane przez: