To już dziś

To już dziś choć w Polsce to będzie jutro a nie dziś. Czyli po prawie dziesięciu latach od ogłoszenia że Boeing zrobi załogową kapsułę do lotów na ISS ma dziś polecieć Atlas V z Starlinerem w którym będzie dwoje astronautów.

Jak 10 lat temu ogłaszano wyniki przetargu to nikt nie miał wątpliwości że Boeing bez problemu zbuduje kapsułę a SpaceX ma raczej niewielkie szanse by mu dorównać. W końcu Boeing to firma z olbrzymim doświadczeniem w budowie statków kosmicznych. I przez długi czas tak to wyglądało – Boeing pierwszy osiągał „kroki milowe” które zdefiniowała NASA i zgarniał związane z osiągnięciem tychże pieniądze. Potem zaczęły się drobne opóźnienia, i SpaceX zaczął wychodzić na prowadzenie – do tego stopnia że firmie w 2019 roku udało się przeprowadzić praktycznie bezproblemową misję DM-1 czyli bezzałogowy lot kapsuły do ISS. Boeing wydawał się być opóźniony tylko troszkę – misja OFT miała polecieć kilka miesięcy później.

Misja DM-1 SpaceX widziana z Titusville

Dosłownie miesiąc po udanym DM-1 SpaceX udało się w bardzo efektowny sposób eksplodować załogowego Dragona na stanowisku testowym i wszyscy byli wtedy zachwyceni mądrością NASA która przydzieliła kontrakt Boeingowi bo przecież SpaceX po takiej eksplozji to będzie miał olbrzymie opóźnienia i nie ma mocnych i Boeing będzie pierwszą firmą która wyśle na ISS astronautów. I żyliśmy w tym przekonaniu do grudnia 2019 kiedy to leciała misja OFT.

Misja OFT Boeing widziana z Titusville

Jednak jak pamiętacie OFT skończyło się wielką porażką i prawie katastrofą. Zaczęło się od problemu z komunikacją między rakietą nośną a kapsułą przez co zegarek kapsuły został źle ustawiony. O drobne 11 godzin. Przez to kapsuła myślała że jest zupełnie gdzie indziej niż była i sobie zmieniała orbitę w bezsensowny sposób co spowodowało zużycie sporych ilości paliwa – na tyle dużo że nie wystarczyło na lot do ISS. Ale to nie koniec problemów – przed powrotem na Ziemię okazało się że oprogramowanie kapsuły jest błędne i istnieje spora szansa że po separacji modułu serwisowego kapsuła w niego uderzy. Oprogramowanie zmieniono szybko i kapsuła wylądowała, jednak ilość różnych dodatkowych problemów jakie wykryto była na tyle duża że NASA dostała coś w rodzaju zawału serca i postanowiła przyglądnąć się dokładniej temu co wyprodukował Boeing. I wtedy się zaczęło…

Reszta to już najnowsza historia. SpaceX bezproblemowo zaliczył misję DM-2 i zaczął wozić astronautów na ISS + sprzedawać komercyjne loty swoją kapsułą. A Boeing naprawiał i naprawiał Starlinera inwestując w niego coraz więcej kasy i odkrywając coraz więcej problemów. Jednak szczyt nieudolności był dopiero przed nami. Firma postanowiła powtórzyć lot OFT. I wszystko było gotowe do startu, ale na ISS akurat cumowano rosyjski moduł MLM nauka (który prawie zniszczył ISS) i lot trzeba było opóźnić. I przy ponownym odliczaniu do startu zaworki w Starlinerze przestały się zamykać. Okazało się że nie są kompatybilne z klimatem Florydy i zardzewiały (tak w wielkim uproszczeniu, bo powodem były minimalne wycieki utleniacza który wraz z wilgocią tworzył kwas azotowy zżerający zaworki). To opóźniło start o prawie rok ale późną wiosną 2022 w końcu udało się wystrzelić OFT-2. Test był relatywnie udany, było kilka problemów ale nic krytycznego.

Załogowy lot CFT Starlinera planowany był na lipiec 2023, jednak NASA przeglądając dokumentację i wyniki testów odkryła dwa poważne problemy – pierwszy to użycie taśmy do owijania wiązek przewodów, której normalnie używa się w samolotach, ale której nie można użyć w Starlinerze bo w atmosferze prawie czystego tlenu jaka jest używana ta taśma się pali (Apollo 1!). Drugi problem to spadochrony – okazało się że mocowania tychże do kapsuły nie są tak mocne jak powinny być. I w sytuacji gdyby zawiódł jeden ze spadochronów, dwa pozostałe mogą się urwać. Poprawienie tego zajęło następne wiele miesięcy i milionów dolarów. I w końcu mamy Starliner’a na platformie i możliwe że dziś poleci.

Będę się starał dotrzeć na ten start – mam bilet na świetną miejscówkę (ITL Causeway), ale mam dziś bardzo ciężki dzień (muszę zrobić prawie 500 kilometrów) więc nie wiem czy dam radę. A szkoda, bo to jeden z tych startów który wartało by uwiecznić.

Marek Cyzio Opublikowane przez: