Szans na udane lądowanie boostera są jak 3720:1. Czyli następny który zapomniał o słynnym powiedzeniu Donalda Rumsfelda. Pierwszym była NASA licząc szanse na utratę załogi promu kosmicznego ale na ich usprawiedliwienie należy wziąć to że Rumsfeld jeszcze nie powiedział tych słów. Chodzi oczywiście o known knowns, known unknowns i te najważniejsze – unknown unknowns. Jak liczymy prawdopodobieństwo sukcesu biorąc pod uwagę tylko te pierwsze dwa czynniki, to wychodzą nam właśnie takie super optymistyczne wartości. W promie kosmicznym tak dokładnie było. Szanse na uszkodzenie osłon termicznych szacowano na 1:kilkuset tysięcy bo brano pod uwagę wyłącznie znane ryzyko mikrometeorytów. Pianka z zbiornika była uważana za zbyt miękką by uszkodzić płytki więc nawet nie brano je pod uwagę. Pomimo że w wielu lotach pianka powodowała uszkodzenia płytek. Podobnie jest tutaj. Można spokojnie założyć że przyjęto całą serię zupełnie wyssanych z palca założeń i na ich podstawie wyszło że nie ma mocnych i booster wyląduje. W sumie ciekawe jakie były szanse lądowania pierwszego z boosterów? Podejrzewam że podobne. Bo nikt się nie spodziewał że BE-4 zassą gazy zamiast cieczy i się rozlecą. Unknown unknown. Spodziewam się że podobnie będzie tym razem. Że jakieś ryzyko którego nie przewidzieli się pojawi i spowoduje utratę boostera. Dlatego ku pamięci wstawiam ten xitter Limpa.
P.S. przypomniało mi się powiedzenie Woltera które tu świetnie pasuje: „Wątpliwość nie jest stanem przyjemnym, ale pewność jest stanem absurdalnym”.