Na 15 września zaplanowana jest misja NG-23 Falcon 9 – następny Cygnus do ISS. W sumie dość ironiczna misja – Cygnusy miały latać Antaresami i za to NASA oryginalnie zapłaciła kupę kasy – za osobną rakietę i osobny statek kosmiczny dostarczający ładunki do ISS. Statek kosmiczny nadal jest, ale Antares umarł wiele lat temu a nowy rodzi się w wielkich bólach. A jednocześnie dzięki temu że Falcon 9 leciał już w kosmos setki razy, szanse na to że nastąpi jakaś większa przerwa w lotach tej rakiety są dosłownie zerowe, co praktycznie eliminuje ryzyko problemów z dostawami na ISS. Takę poprawianie orbity ISS nie jest już problemem – poza Progresem i Cygnusem potrafi to teraz robić Drago, choć niestety tylko w specyficznej konfiguracji. Właśnie taki Dragon jest przycumowany do ISS w tym momencie – a „bagażniku” zamiast towarów dla ISS ma on dodatkowe zbiorniki i silniki które są zupełnie niezależne od silników manewrowych Dragona. I które można użyć do podniesienia orbity ISS. To także prototyp pojazdu który docelowo SpaceX ma zaoferować NASA do deorbitacji ISS – będzie to także Dragon z przedłużonym „bagażnikiem” w którym znajdą się znacznie większe zbiorniki paliwa + te same silniki. Choć jak pisałem cały plan jest ponownie analizowany z uwagi na próbę ocieplenia stosunków z Rosją i Roskosmosem i oddania im tej opcji.
Loty towarowe do ISS ma także obsługiwać Sierra Nevada, ale jak wiecie prace nad Dream Chaser są niezwykle powolne i jak zobaczymy jego lot w 2026 roku to będzie wielki sukces. Poza tym NASA nie ma zbyt wielkiego parcia na to by SN dostarczyła DC jak najprędzej bo obecnie ceny SpaceX są tak konkurencyjne że taniej jest używać Dragonów. O tym że stacja ma tylko 5 lat życia przed sobą nie wspomnę. Tak samo jak o tym że Starliner wymusi na NASA jeden dodatkowy, kosztowny lot towarowy choć to także niepewne jako że krążą dość zdecydowane plotki o tym że Boeing nie ma pieniędzy na kontynuowanie programu i albo ktoś go od nich kupi, albo całość zostanie wstrzymana. To akurat trochę niepokoi NASA, bo SpaceX przez długi czas straszył agencję że planuje zakończenie eksploatacji załogowych Dragonów, nie będzie oferował więcej lotów niż to NASA sobie zamówiła i całość energii włoży w certyfikację Starship. Jednak Starship jest tak opóźniony że jego certyfikacja do lotów załogowych przed 2030 ma zerowe szanse a SpaceX nie tylko że wyprodukował nowego załogowego Dragona to także planuje recertyfikację istniejących do większej ilości lotów co powinno rozwiązać z zapasem problem załogowych lotów do ISS nawet jeżeli nie będzie Starlinera. A to oznacza mniejsze ciśnienie na Boeinga na wywiązanie się z kontraktu. Problemem Starlinera jest jego rozrzutność – za mało elementów jest ponownie używanych co powoduje że koszt pojedynczego lotu jest nieporównanie większy od Dragona. To prawdopodobnie główny powód dla którego Boeing ma takie problemy z potencjalną sprzedażą tego programu. Konkurencja SpaceX zdaje sobie sprawę z konieczności posiadania własnych sposobów transportu astronautów na orbitę, jednak żeby być konkurencją trzeba kontrolować koszty. A Starliner tego nie oferuje. Dlatego potencjalni zainteresowani policzyli że taniej jest zaprojektować nowy sposób transportu niż kontynuować to co zaczął Boeing. W sumie najciekawszym efektem ubocznym całego bałaganu ze Starlinerem może być to że Kennedy Space Center dostanie piękny egzemplarz Atlas V na wystawę – wszystkie Atlas V jakie ULA wyprodukowała dla Boeinga i jakie leżą w magazynach są tak specyficzne dla Starlinera że nie da się ich użyć do np. wysłania czegoś na LEO czy GTO – problemem jest drugi stopień (Centaur) którego linia produkcyjna została już zamknięta (nowy Centaur V dla Vulcana jest znacznie większy).
A wracając do misji NG-23 – oryginalnie miała ona lecieć „nowym Antaresem” ale rakieta jest bardzo opóźniona i spodziewam się że także NG-24 poleci jeszcze F9. Zresztą sam „nowy Antares” (Antares 330) też ma mieć raczej krótki żywot – planowane są wyłącznie trzy operacyjne loty tej rakiety (wszystkie z Cygnusami) zanim zostanie ona zamieniona na coś co Northrop Grumman nazywa „Medium Launch Vehicle” który między innymi ma także startować (i lądować) w CCSFS (LC-20).