Miałem nie przypominać czytelnikom tej strasznej rocznicy, ale jakoś nie mogę. Tak, dziś upływa 30 lat od katastrofy Challengera. Katastrofy która spowodowała wielkie zmiany w przemyśle kosmicznym – przede wszystkim USAF/NRO zorientowało się że zbudowany przez NASA system dostarczania satelitów wojskowych na orbitę nie zapewnia pewności dostępu i zdecydowano się rozwijać rakietę Titan IV. Po drugie katastrofa Challengera spowodowała zlikwidowanie programu wojskowych astronautów – przed tą katastrofą tajne misje promu kosmicznego wykonywane były w całości przez astronautów USAF. Po katastrofie Challengera, nieliczne już wojskowe misje wykonywali astronauci NASA.
Drugą ciekawostką jest alternatywna teoria przyczyny katastrofy Challengera. A właściwie nie alternatywna co uzupełniająca. Nie mogę znaleźć źródła które kiedyś czytałem, ale mniej więcej chodziło o to że ktoś odkrył że pracownicy KSC mieli spore problemy ze zbudowaniem tego SRB którego uszczelka puściła – jako że był on przechowywany dość długo w poziomej pozycji, to paliwo się trochę zdeformowało i segmenty nie pasowały do siebie. Pracownicy musieli dokonać jakichś (przewidzianych procedurą) operacji wyrównania powierzchni paliwa zanim udało im się złożyć razem te dwa segmenty. Nie zostało to uznane za praprzyczynę katastrofy jako że wykonano to zgodnie z procedurą i późniejsze badania tej procedury pokazały że nie powoduje ona zwiększonego ryzyka. Jednak ciekawym zbiegiem okoliczności jest to że to właśnie uszczelka na tym złączu które sprawiało kłopoty była tą, która puściła.
Trzecią ciekawostką jest dokładne wytłumaczenie co się tam naprawdę stało. Czytelnicy pewnie wiedzą że przyczyną katastrofy było wydmuchanie uszczelki na złączu segmentów SRB – moment jej wydmuchania widać wyraźnie przy starcie kiedy to pojawiają się pufy czarnego dymu. Jednak wbrew typowym opisom katastrofy uszczelnienie tego tego złącza spalanym materiałem przetrwało tylko kilka sekund – gazy z SRB wydobywały się przez powstałą szczelinę praktycznie od samego początku powoli ją powiększając. Po 30-40 sekundach od startu ilość uciekających gazów jest tak duża że widać ją jako jasny płomień. To wtedy astronauci orientują się że coś jest nie tak, jako że komputery sterujące promem zaczynają mieć kłopoty z utrzymaniem kierunku.
Gorące gazy skierowane na zbiornik ciekłego wodoru powodują wzrost jego temperatury a co za tym idzie ciśnienia. Sama katastrofa następuje błyskawicznie – osłabione gorącymi gazami mocowanie SRB w końcu puszcza i SRB obraca się na drugim mocowaniu i wgniata się w intertank – przestrzeń pomiędzy zbiornikami ciekłego tlenu i wodoru. Powoduje to gwałtowny wzrost ciśnienia w obu zbiornikach – zbiornik ciekłego tlenu pęka od spodu. Jednak fala ciśnienia w zbiorniku ciekłego wodoru robi coś ciekawego – poza pęknięciem na górze, fala ciśnienia powoduje pęknięcie osłabionego wcześniej gorącymi gazami dna zbiornika. I tak naprawdę to właśnie to pęknięcie rozwala prom kosmiczny – W momencie awarii łączny ciąg SRB’s i silników wynosi około 6.5 miliona funtów. Uciekający przez dziurę ciekły wodór dodaje do tego następne 3 -4 milionów funtów. Prom kosmiczny oraz zbiornik nie są zaprojektowane by wytrzymać takie przyspieszenia i wszystko zaczyna pękać i się rozpadać. Następują eksplozje systemów RCS w nosie i ogonie promu, wodór który uciekł ze zbiornika zapala się od silników i wszystko otacza wielka kula ognia. Jednak kabina promu przeżywa rozpadnięcie się i wylatuje z kuli ognia. Wiemy że astronauci przeżyli to jako że znaleziono potem uruchomione systemy awaryjnego podawania tlenu – uruchamiały się one wyłącznie ręcznie i załoga pewnie zareagowała tak na dekompresję kabiny. Wiemy także że w kabinie była rejestrator głosu – oficjalna wersja NASA jest taka że awaria spowodowała odcięcie mu zasilania.
Czwartą ciekawostką jest to że z dna oceanu wydobyto przede wszystkim fragmenty kabiny (szukając szczątków astronautów) oraz SRB (w celu znalezienia przyczyny katastrofy). Wiele innych fragmentów promu nadal leży na dnie oceanu.
Jak czytelnicy pewnie wiedzą, resztki Challengera zamknięto w dwóch silosach pozostałych po testach międzykontynentalnych pocisków balistycznych i leżały one sobie tam przez prawie 30 lat – ponad rok temu NASA + historycy otwarli te silosy i wyciągnęli z nich kawałek kabiny, który obecnie jest wyeksponowany w budynku Atlantisa w KSC Visitor Center (zamieszczałem jego zdjęcie). Istnieją różne teorie spiskowe związane z tym dość dziwnym traktowaniem szczątków (szczególnie w porównaniu ze szczątkami Columbii), ale są one tak niewiarygodne że nawet nie chce mi się ich wspominać. Szczególnie że wiele z nich się okazało nieprawdziwych po tym jak kawałek Challengera pojawił się na wystawie.