Trzy lata temu w kosmos po raz pierwszy polecieli ludzie na pokładzie Dragona 2. Jak pewnie pamiętacie SpaceX miał mały fuckup ponad rok wcześniej kiedy to w czasie testów SuperDraco kapsuła postanowiła przestać istnieć. Wydawało się wtedy że Boeing będzie pierwszy i że SpaceX przegrał wyścig. Mamy 30 maja 2023 i SpaceX już wysyła zarówno astronautów NASA jak i prywatnych astronautów w kosmos, a Boeing nadal nie wysłał nikogo. O tym że wg. oryginalnych planów ludzie także od kilku lat mieli latać w kosmos Orionem to nawet nie wspomnę.
Dziś za chwile wraca załoga Axiom-2. Lądowanie za niecałą godzinę. Spodziewam się bezproblemowego lądowania i dopiero jutro sprawdzę wiadomości czy miałem rację.
Ale to nie wszystko. Jeżeli nic się nie popsuje i pogoda dopisze, to dziś SpaceX ma szansę osiągnąć okrągłe 200 udanych lotów pod rząd. Ostatnia poważna awaria wydarzyła się niecałe 7 lat temu. Oczywiście nie było mnie na Florydzie w tamtym dniu i nie mam zdjęć (których pewnie i tak bym nie miał bo to był rutynowy test statyczny). Jednak od tego czasu SpaceX udało się wystrzelić 199 misji Falcona 9 i każda z nich zakończyła się sukcesem (dostarczeniem satelity na właściwą orbitę). Tak, niektóre z tych udanych misji zakończyły się niepowodzeniem lądowania ale załóżmy że tego się nie liczy. Dzięki temu F9 ma szansę dziś podwoić rekord Delta II. I rekord Soyuza który według jednego sposobu liczenia miał maksymalnie 100 udanych startów pod rząd, a wg. innego 112.
A jak już piszę nowy post to warto wspomnieć że zarówno Delta 4 Heavy jak i FH mają ustalone w końcu daty startu. D4H ma startować 21 czerwca a FH 7 lipca. Data startu Vulcana jest nadal „TBD”. Natomiast Starliner ma lecieć 21 lipca ale pojawiają się głosy że może się to opóźnić i to bardzo – NASA jest niezadowolona z jakiegoś technicznego rozwiązania akumulatorów litowych w kapsule które w sytuacji gdyby nastąpiło „thermal runaway” mogą spowodować przepalenie ściany kapsuły i jej katastrofalne rozszczelnienie z wiadomym rezultatem dla pasażerów. Nie wiadomo czy Starliner poleci bez zmian w CFT a potem nastąpi długa przerwa na przeprojektowanie i przebudowanie istniejących kapsuł, czy raczej NASA wymusi na Boeingu naprawę jeszcze przed CFT, co pewnie opóźniło by lot o co najmniej rok jak nie więcej. W sumie się dziwię że Boeing jeszcze nie rzucił ręcznika na ring – firma utopiła w Starlinerze tyle pieniędzy że nigdy nie będzie w stanie ich sobie odrobić – ani lotami dla NASA, ani lotami komercyjnymi. Jedyna nadzieja w Dream Chaserze – podobno prace nad nim też jakoś nie idą za dobrze i gdyby znikł on jako konkurencja dla lotów towarowych i potencjalna konkurencja dla lotów załogowych, to może Starliner ma szanse na siebie zarobić.
Jak wicie Vulcan też się opóźnia i co gorsza nie wynika to tylko z problemów z rozpękniętym Centaurem. Jednak z tą rakietą nic nie wiadomo. Możemy się z dnia na dzień dowiedzieć że problemy zostały rozwiązane i że start w ciągu najbliższych kilku tygodni.