A takie były ładne, amerykańskie

Parafrazując Pawlaka z Samych Swoich – trzy testy statyczne i dwa Raptory wymagają napraw. Elon nie poinformował dlaczego ale możemy założyć że jednak te testy nie były tak udane jak być powinny. Jak wielokrotnie pisałem uruchamianie silnika rakietowego to bardzo skomplikowany proces i jak widać od czasu do czasu coś może nie pójść tak jak trzeba. To tym bardziej potwierdza moją teorię że testowali odpalanie z tych zbiorniczków do lądowania z wykorzystaniem nowego systemu utrzymywania w nich ciśnienia.

Elon twierdzi że pracują nad modyfikacjami które pozwolą na szybką i łatwą wymianę Raptorów – będzie się dało to zrobić w kilka godzin. To ma sens – lecący na Marsa towarowy Starship może zawieźć zapas Raptorów tak by astronauci mogli ewentualnie wymienić uszkodzone w załogowych. Przy niskiej grawitacji Marsa będzie to znacznie łatwiejsze. Do tego bezpieczeństwo takiej misji staje się znacznie większe – możliwość naprawienia statku kosmicznego po lądowaniu na Marsie nie była dotąd nawet brana pod uwagę. A tu nagle mamy statki kosmiczne z łatwej do spawania stali z łatwo wymienialnymi silnikami.

Dla mnie nadal najciekawszym problemem jest to w jaki sposób Starship ma zamiar lądować na Marsie. Na Ziemi sprawa jest „prosta” – gęsta atmosfera pozwala na wytracenie 95% energii (z MACH 20 do poniżej MACH 1) i trzeba mieć paliwa na te ostatnie 5%. W przypadku Księżyca jest znacznie trudniej bo nie ma atmosfery i całość energii trzeba wytracić za pomocą silników. Mars jest jeszcze trudniejszy – atmosfera jest ale za wiele prędkości nie da się za jej pomocą wytracić, grawitacja jest większa niż na Księżycu a prędkość z jaką statek kosmiczny zbliża się do Marsa znacznie większa niż ta z jaką będzie się zbliżał do Księżyca. Jestem bardzo ciekaw rachunku energetycznego w takiej sytuacji. Ile paliwa potrzeba na lądowanie a ile energii da się pozbyć za pomocą atmosfery. Start z Marsa też jest ciekawym problemem ale tutaj zakładamy możliwość zatankowania rakiety i startu z pełnymi zbiornikami. Do tego niskie ciśnienie na Marsie pozwala na użycie zarówno silników atmosferycznych jak i próżniowych przy starcie – straty związane z walką z grawitacją będą mniejsze bo przyspieszenia będą większe. Jednak jestem ciekaw czy w pełni zatankowany Starship z rozsądnym ładunkiem będzie w stanie wyruszyć samodzielnie z Marsa na Ziemię, czy będzie potrzebne dodatkowe tankowanie na orbicie Marsa. A jeżeli tak to skąd się weźmie tankowiec? Czy z paliwem z Ziemi, czy raczej z międzylądowaniem na Marsie i zatankowaniem tam? Elon od dawna obiecuje nam aktualizację swoich planów, ale jakoś nadal nie znamy szczegółów. A szkoda bo podejrzewam że SpaceX już ma dość dobrą estymatę tego do jakiej masy da się zredukować Starship i jakie będą jego możliwości udźwigu z Księżyca i Marsa.

Podsumowując – wariant optymistyczny – Starship + SuperHeavy startują z Ziemi, Starship tankuje na orbicie i to mu wystarcza by dolecieć i wylądować na Marsie. Tam tankuje i już bez żadnych dodatkowych manewrów leci prosto na Ziemię i starcza mu paliwa na lądowanie. Wariant realistyczny – dochodzi dodatkowe tankowanie po starcie z Marsa na jego niskiej orbicie. Wymaga to tankowca na orbicie Marsa (jak on tam dotrze z zapasem paliwa?). Wariant pesymistyczny – hamowanie w okolicach Marsa jest dwustopniowe – najpierw za pomocą silników i atmosfery Starship daje się złapać na orbitę Marsa, potem tankowanie od cysterny na orbicie i dopiero wtedy lądowanie. Tankowiec na orbicie Marsa może albo przylecieć bezpośrednio z ziemi albo mieć międzylądowanie z tankowaniem na Marsie. Tankowce będą miały znacznie mniejszą masę własną niż rakiety załogowe więc będą mogły zrobić coś na co załogowej rakiecie braknie paliwa.

Marek Cyzio Opublikowane przez: