Jak pewnie zauważyliście, Boeing nie ma zbyt dobrej passy ostatnio. 737-MAX, KC-46 (śmieci i porzucone narzędzia w samolotach dostarczanych USAF) no i Starliner. W gazetach pojawiła się seria artykułów o tym jak to bezzałogowy lot Starlinera przesunął się na nie-wcześniej-niż sierpień tego roku. Z nieoficjalnych plotek wiadomo że to nadal niezwykle optymistyczna data. Boeing miał w trakcie testów dwie poważne awarie – jedna permanentnie załatwiła jeden z modułów serwisowych a druga jedną z kapsuł. To spowodowało że trzeba było zrobić przetasowania tego który moduł serwisowy i która kapsuła zostaną użyte do testów a które do lotów. Jako że pierwszy lot (OFT-1) miał się odbyć z makietą systemu awaryjnego, to do testów tego systemu trzeba było użyć będący w produkcji moduł serwisowy który miał być użyty do lotu załogowego (OFT-2). Nie był on gotowy, co znacząco opóźnia test bez którego nie da się pójść dalej. Wg niepotwierdzonych plotek jedna z kapsuł które miały polecieć w kosmos też została nieodwracalnie uszkodzona w czasie innego testu. To oznacza że o ile OFT-1 ma nadal niewielkie szanse na start w tym roku, o tyle OFT-2 nie ma żadnych szans.
A jak już jesteśmy w temacie Boeinga, to firma przerażona ostrzeżeniami administratora NASA o tym że Orion może polecieć na rakiecie komercyjnej zdecydowała się dokonać wraz z NASA sporych przetasowań harmonogramu prac nad SLS i wygląda na to że rezygnując z testu odpalenia jednocześnie wszystkich silników na cały czas misji w Stennis można wystrzelić SLS o prawie rok wcześniej. Pewnie znajdzie się kilka innych kroków które można przeskoczyć i znowu start SLS będzie planowany na koniec 2020.
Tu warto dodać że plan Bridenstine’a wysłania Oriona rakietami komercyjnymi był od początku nierealny. Zaprojektowanie i wykonanie niezbędnych modyfikacji modułu serwisowego Oriona i ostatniego stopnia Delta IV tak by mogły ze sobą zacumować zajęło by kilka lat. Znacznie lepszym rozwiązaniem jest wsadzenie Dragona na FH lub CST-100 na Atlas V 550 i wystrzelenie takiej kapsuły na lot wokół Księżyca. Taki lot teoretycznie ma szanse na realizację do końca przyszłego roku, jednak nie zanosi się na to by NASA zdecydowała się coś takiego zamówić.
Czyli podsumowując cała nadzieja w Musku i Starship/SuperHeavy. Aż trudno uwierzyć że większe szanse na sukces ma spawana pod namiotem z kawałków stali rakieta niż produkt wielu lat pracy i dziesiątków miliardów dolarów utopionych w NASA…