Dziś nad ranem SpaceX wystrzelił dla NASA satelitę PACE. Start był o 1:33 nad ranem, niestety moja rekonwalescencja nie za bardzo nadąża za startami SpaceX więc odpuściłem sobie. Ale i tak miałem niezłe przeżycia, bo to chyba był najgłośniejszy strzał przy lądowaniu jaki kiedykolwiek słyszałem, a słyszałem ich wiele, także te przy lądowaniach promów kosmicznych. Dzisiejszy bije wszystko na głowę. Dom się trząsł w posadach, huk był jakby obok wybuchła spora bomba. Oczywiście na połowie osiedla włączyły się alarmy samochodowe. Nasz kot przez godzinę nie mógł emocjonalnie dojść do siebie, chodził i miałczał przeraźliwie. Sam start też był dużo głośniejszy niż zwykle.
Wydaje się że dziś mieliśmy szczególne połączenie wszystkiego co tylko może spotęgować taki huk – przede wszystkim inna trajektoria rakiety (F9 leciał na orbitę polarną = wzdłuż wybrzeża a nie w stronę oceanu), ale także duże zachmurzenie z odpowiednim pułapem chmur które odbijały huk i potęgowały go.
Zastanawiam się co dalej – nie wyobrażam sobie żeby np. coś takiego zdarzało się codziennie, zresztą nawet raz w tygodniu to było by zdecydowanie za dużo. A jeżeli wielkie plany Muska wobec Starship się udadzą, to takie strzały będą częste i pewnie także dużo głośniejsze. Nawet w dzień takie wybuchy były by trudne do zaakceptowania, a jeżeli zaczęło by się to powtarzać nocami, to spodziewam się zamieszek. Jak pogodzić postęp ze snem? Ciekawe jak to SpaceX rozwiąże? Starship jest zaprojektowany do lądowania na wieży startowej = każdy start tej rakiety to dwa takie epizody. Przy planowanych kilku startach dziennie to kilkanaście strzałów – jakoś nie widzę by ludzie zgodzili się to tolerować. Ciekawe czy firma bierze to pod uwagę czy zakłada że „jakoś to będzie”?