Ariane się martwi

SpaceIntelReport opublikował dość ciekawy artykuł o Ariane i SpaceX. Jak wiecie zarówno ArianeGroup jak i ULA twierdzą że rakiety wielokrotnego użycia nie mają sensu przy obecnym tempie wystrzeliwania satelitów – ULA twierdzi że trzeba co najmniej 10 lotów każdego egzemplarza rakiety żeby się to opłacało, a Ariane uważa że przy kilkunastu lotach rocznie jakie wykonywane są każdą z rakiet z arsenału Ariane (Ariane 5, Vega, Soyuz, Ariane 6), odzysk czegokolwiek nie ma zupełnie sensu. Jednak trzeba walczyć cenowo ze SpaceX. I tu pojawia się mały problem – niemiecka firma DLR korzystając z dostępnych publicznie danych policzyła że SpaceX zacznie zarabiać spore pieniądze na wielokrotnym używaniu rakiet nawet jeżeli rakieta będzie użyta tylko dwa razy. Warunkiem jest około 20-25 startów rocznie. To oznacza że SpaceX już w przyszłym roku będzie mógł obniżyć ceny za starty.

Największym problemem jaki stoi przed Ariane jest stanowisko rządu Niemiec. O ile Francja i Włochy uważają technologię rakietową jako strategiczną, o tyle Niemcy uważają ją za usługę którą można zlecić na zewnątrz. W sumie ciekawe dlaczego… W końcu np. budowa samolotów a w szczególności silników do tychże jest uważana za strategiczną. Jednak o ile samoloty produkuje się w dużych ilościach i (pomimo marnowania pieniędzy podatników) Europie udaje się budować mniej-lub-bardziej udane modele (np. A320 czy A380) które korzystając z nielegalnych subsydiów wypierają z rynku samoloty Boeinga (który także korzysta z nielegalnych subsydiów), o tyle produkcja rakiet była zawsze niewielka – kilkanaście sztuk rocznie. A jej koszt dla podatnika był spory – Ariane do tej pory korzysta z około 100 milionów euro rocznej pomocy. Strategia Europy korzystania z nielegalnych subsydiów w celu wykończenia konkurencji jednak działała – Ariane przejęła większość rynku wystrzeliwania satelitów.

Ariane 6 ma wszystko zmienić – rakieta ma nie być dotowana. W zamian rządy Europy zapłaciły (i nadal płacą) kilka miliardów euro za jej zaprojektowanie i zbudowanie. Problem w tym że Ariane 6 będzie konkurencyjna do obecnych cen SpaceX a nie do cen jakie są oczekiwane za kilka lat, kiedy Ariane 6 w końcu wejdzie do eksploatacji. Dlatego firma chce by Europa zagwarantowała jej minimum 5 rządowych lotów rocznie. Czyli inaczej mówiąc kontynuowała subsydia. USA do tej pory to tolerowało, jako że samo też pompowało miliardy dolarów w ULA (ale przynajmniej nie pozwalało na korzystanie z państwowych subsydiów do konkurencji na prywatnym rynku). Jednak w momencie kiedy w USA pojawił się nie subsydiowany (o to można akurat się kłócić – patrz kontrakty NASA) rynek wystrzeliwania satelitów, można być pewnym że zaczną się spore przepychanki przed WTO – podobnie jak z Boeingiem i Airbusem.

ULA wsadziła głowę w piasek i udaje że nie widzi co planuje SpaceX i Blue Origin. Firma nadal projektuję swoją rakietę Vulcan która może, może kiedyś w przyszłości będzie próbowała pozbywać się silników 1 stopnia i ratować je na spadochronach. Rozwiązanie jednocześnie genialne jak i idiotyczne. Genialne, bo rzeczywiście silnik to jakieś 90% wartości pierwszego stopnia. A idiotyczne bo pozbywając się zbiornika paliwa pozbywamy się tego, co pozwala na zmniejszenie prędkości wejścia w atmosferę oraz tego, co pozwala na uratowanie silnika przed przywaleniem w glebę czy wodę. I trzeba mieć coś w zamian. ULA planuje nadmuchiwaną osłonę termiczną, spadochron i łapanie silników w locie za pomocą helikopterów. Najpierw trzeba silnik oddzielić od reszty rakiety – do tego będą użyte ładunki wybuchowe. Potem silnik musi wejść w atmosferę bez spalenia się. Tu ULA planuje niezbyt przetestowane rozwiązanie – osłonę termiczną, która się nadmucha i zasłoni silnik. Poza nią potrzebne będą silniczki manewrowe tak by odpowiednio ustawić silnik przed wejściem w atmosferę. Następnym krokiem jest wypuszczenie dużych spadochronów. Silniki będą sobie szybowały a wielkie helikoptery podlecą i je złapią na hak. Jednak silnik będzie spadał nad Atlantykiem, helikoptery nie mają takiego zasięgu (szczególnie z dużym ładunkiem). Czyli trzeba na oceanie postawić coś w rodzaju małego lotniskowca z którego będą startowały helikoptery i na który będą przywoziły silniki. Komplikacja takiego rozwiązania powoduje że odzysk staje się mało opłacalny. Dlatego pierwsze Vulcan’y będą jednorazowe a odzysk silników ma się pojawić w nieokreślonej przyszłości. Rozwiązanie ULA mogło by być znacznie prostsze gdyby zdecydować się na reentry burn – użyć resztek paliwa w pierwszym stopniu by zmniejszyć prędkość wejścia w atmosferę – możliwe że wtedy dało by się obejść bez osłon termicznych? Ale jak już hamujemy nie tylko silnik ale także cały pierwszy stopień, to czemu nie spróbować odzysku całości?

Przyszłość pokaże kto miał rację – SpaceX, Blue Origin, ULA czy Ariane….

Marek Cyzio Opublikowane przez: