Start już jutro o 11:11 mojego czasu (17:11 w Polsce). Ale raczej go zignoruję – po czterech tygodniach pobytu poza domem, po powrocie mam takie spiętrzenie rzeczy do załatwienia że nie wiem w co ręce włożyć. Do tego dzienny start Atlasa V oznacza że wypadałó by się wybrać na Playalinda Beach, a to godzina jazdy w jedną stronę. Nie mogę sobie niestety w tym momencie pozwolić na taki wyskok z pracy. Tak więc albo będę go oglądał z domu, albo podjadę na chwilę gdzieś bliżej…
Jak pewnie wiecie, Atlas V miał poważny problem – coś w nim pękło i naprawienie + posprzątanie zajęło bardzo dużo czasu. Dlatego trochę mnie kusi wybranie się na ten start – a może nie posprzątali/naprawili dokładnie i będziemy mieli piękną kulę ognia? Poza tym mam wrażenie że RD-180 używane do cywilnych misji przechodzą mniejszą ilość testów niż te używane do wojskowych misji – w końcu w czasie poprzedniego lotu Atlasa V z Cygnusem o mało co nie doszło do katastrofy. A ten lot niechybnie by się skończył kulą ognia gdyby ta rurka pękła przy starcie a nie w czasie testów. ULA musi dawać wielkie ofiary bogom rakiet że aż tak o nią dbają.