Jakiś czas temu znowu zaczęto mówić o pozbyciu się ponad 800 niepotrzebnych pocisków Minuteman i Peacekeeper leżących w magazynach USAF. Pociski powoli zbliżają się ko końca swojego „czasu życia” i wcześniej czy później trzeba będzie się ich pozbyć. Tradycyjnym sposobem jest oczywiście wysadzenie ich w powietrze, ale to wielkie marnotrawstwo pieniędzy. Dlatego Orbital ATK męczy kongres o uchylenie obowiązującego obecnie od dwudziestu lat zakazu sprzedaży tychże pocisków do zastosowań komercyjnych. Firma argumentuje że Rosja nie ma takich ograniczeń (rakieta Dniepr), USAF traci niepotrzebnie $20M rocznie na konserwację czegoś, co w końcu trzeba będzie wysadzić w powietrze a same pociski nie konkurują z żadną firmą na rynku USA.
Udźwig przerobionego Minutemana czy Peacekeepera byłby pomiędzy 500 a 2000 kg na niską orbitę ziemi i rakieta wcinała by się między pojawiających się na rynku wystrzeliwaczy małych ładunków (Virgin Galactic, RocketLab, Firefly Systems, XCOR) a dużych graczy typu ULA, Blue Origin czy SpaceX. Jednocześnie te przerobione pociski stanowiły by konkurencję dla Soyuz’a czy Vega.
I tu właśnie leży przysłowiowy pies pogrzebany – na rynku nie ma pojedynczych ładunków o takiej masie. Zarówno Soyuz jak i Vega wysyłają zazwyczaj kilka do kilkunastu małych satelitów jednocześnie. A to oznacza że przerobione Minutemany i Peacekeepery by konkurowały zarówno z małymi rakietami jak i z SpaceX (który np. ma kontrakt z Iridium). Dlatego wszystkie prywatne firmy poza Orbital ATK są jak jeden mąż za utrzymaniem zakazu i nie używaniem pocisków do celów komercyjnych.
Ja mam mieszane zdanie na ten temat – z jednej strony jako podatnik wolał bym żeby pieniądze zainwestowane w budowę tych pocisków w jakiś sposób się zwróciły (zakładam że rząd sprzedawał by je po jakieś rozsądnej cenie). Z drugiej strony istnieje ryzyko że te pociski będą nieuczciwą konkurencją dla prywatnych firm. W związku z czym uważam że powinniśmy jeszcze poczekać z wypuszczeniem tych pocisków na rynek. Niech najpierw prywatne firmy rozpoczną swoje loty i niech rynek małych ładunków zacznie gwałtownie rosnąć. A jak już ten rynek będzie zdrowy, to wtedy można powoli wypuszczać po jednym-dwa pociski, tak by zabrały one nie więcej niż 10% rynku.