Wczoraj był bardzo nietypowy start z Cape Canaveral. Wojsko przetestowało Long Range Hypersonic Weapon. To kulminacja wielu lat testów nad pociskami hipersonicznymi – ale takimi na prawdę hipersonicznymi a nie tym co Rosja próbuje nam sprzedać jako pocisk hipersoniczny.
Ten test był także jednym z powodów dla których Blue Origin nie mogło zrobić swojego testu silników – wojsko ma zawsze pierwszeństwo a lokalizacja testu (LC-46) jest zdecydowanie za blisko LC-11/LC-36 gdzie urzęduje BO. Po wczorajszym teście droga do testu statycznego BO jest otwarta. Podobno nie w tym tygodniu (wojsko musi zabrać swoje zabawki) ale szanse na przyszły tydzień są bardzo duże.
Dark Eagle czyli LRHW to bardzo ciekawa broń. Booster rozpędza ją do sporych prędkości (MACH 5+) a następnie oddziela się głowica bojowa która „odbija” się od atmosfery ziemi, przy każdym odbiciu aktywnie sterując swoim kierunkiem lotu. W ten sposób policzenie gdzie głowica uderzy jest niemożliwe – to była główna bolączka tradycyjnych pocisków balistycznych gdzie obserwując trajektorię lotu głowicy po separacji od boostera dało się dość dokładnie określić gdzie głowica ma spaść i w razie potrzeby wysłać coś co ją przechwyci. W przypadku pocisków hipersonicznych jest to znacznie trudniejsze, choć systemy takie jak THAAD dają sobie z nimi relatywnie dobrze radę (bo atakują je w końcowej fazie lotu gdzie najczęściej możliwości manewrowania są ograniczone).
Niewiele wiadomo o możliwościach Dark Eagle, ale na pewno gotowość operacyjną takiego pocisku wskazuje na rozwiązanie wielu problemów z jakimi się borykano – zarówno w sferze materiałowej (spotkania z atmosferą powodują spore wzrosty temperatury a jak wiecie to nie tylko problem materiałów które się z tą temperaturą spotykają ale także wszystkiego w środku pocisku bo wcześniej czy później część energii cieplnej tam trafi – to główny powód dla którego pocisk odbija się od atmosfery – by móc pozbyć się tej energii). Rozwiązano także problem naprowadzania. Lecąc w osłonie plazmy nie ma możliwości komunikacji a co za tym idzie określenia swojej pozycji. O tym by atakować ruchome cele albo coś co może się przemieścić pomiędzy momentem ostatniej komunikacji z pociskiem a uderzeniem można zapomnieć. Chyba że zastosujemy rosyjskie rozwiązanie gdzie głowica znacząco spowalnia przed końcowym atakiem by móc użyć własnych systemów naprowadzania. Ale to powoduje że jest ona łatwa do przechwycenia. Podejrzewam że Dark Eagle jest możliwy dzięki jakiemuś przełomowi w dokładności nawigacji inercyjnej połączonemu z możliwościami najnowszych satelitów GPS które są w stanie wysłać wąską wiązkę silnego sygnału do takiego pocisku by mógł złapać ostatni „fix” przed przejściem na całkowicie inercyjną nawigację w końcowej fazie lotu. W ten sposób Dark Eagle może utrzymać hipersoniczną prędkość w końcowej fazie lotu a jednocześnie atakować z dużą dokładnością cele które się „powoli” i w miarę przewidywalnie ruszają – takie jak np. statki.
Wczorajszy test podobno sprawdził cały „kill chain” – od możliwości szybkiego przygotowania pocisku do lotu poprzez jego start, komunikację w czasie lotu a skończywszy na precyzyjnym uderzeniu w cel. I podobno test był udany / pocisk wchodzi na stan uzbrojenia.