Dwa najbliższe starty F9/B5 będą lądowały na barkach – Telstar 19 Vantage oraz IridiumNEXT. Oba odbędą się w lipcu. Pierwszy jest na geostacjonarną, więc nic dziwnego że F9 ląduje na barce. Drugi zaś na LEO ale dziesięć satelitów waży na tyle dużo że powrót do Vandenberg jest niemożliwy. Zresztą nadal nie ma gotowej platformy do lądowań w Vandenberg (chyba ze coś przeoczyłem?).
Tak mnie naszła refleksja o FH. Jak pewnie pamiętacie miałem nadzieję że FH będzie w stanie obsłużyć loty na geostacjonarną bez użycia barki. Jednak okazuje się że trajektoria która by na coś takiego pozwalała jest niemożliwa i loty na geostacjonarną wymagają lądowania na barce zarówno F9 jak i FH. A to oznacza że FH ma dość ograniczone zastosowania obecnie – tylko do ciężkich ładunków a i to nie za bardzo bo prędkość separacji pierwszego i drugiego stopnia jest tylko trochę wyższa od prędkości w F9 (bo pierwszy musi wyhamować do wejścia w atmosferę). Falconowi Heavy brakuje lepszego drugiego stopnia – takiego z większa ilością paliwa i utleniacza. Wtedy pierwszy stopień mógłby rezerwować znacznie mniej paliwa na hamowanie, prędkość separacji była by mniejsza, a drugi stopień miałby więcej paliwa na rozpędzenie ładunku = mógłby albo wziąć cięższy ładunek albo rozpędzić go bardziej. To także powód dla którego FH z nie odzyskiwanym centralnym ma znacznie większy udźwig – może paliwo które ma zarezerwowane do hamowania zużyć w całości na rozpędzanie 2 stopnia. A jak jeszcze dodamy do tego nie odzyskiwane boczne to mamy prawie 64 tony na LEO. Niestety jak chcemy uratować co się da z Falcona Heavy to udźwig staje się niewiele większy od udźwigu jednorazowego F9. Jako że lot w pełni odzyskiwanego FH kosztuje więcej niż lot jednorazowego F9, to nie spodziewam się zbyt częstych lotów tej rakiety w wersji w pełni odzyskiwanej.