BE, Be, be

Tory Bruno dziś poinformował że debiut Vulcan’a opóźnia się do „late 2022”. Nie wiem czy znacie dowcip o tym jak rozpoznać kobietę światową od polityka?

Gdy kobieta światowa mówi „nie” to znaczy „być może”. Gdy mówi „być może” to znaczy „tak”. Gdy mówi „tak” to nie jest kobietą światową.

Gry polityk mówi „tak” to znaczy „być może”. Gdy mówi „być może” to znaczy „nie”. Gdy mówi „nie” to znaczy że nie jest politykiem.

Ten dowcip można rozszerzyć na szefów firm produkujących rakiety – gdy mówią 2022 oznacza to 2024-2025. Gdy mówią „koniec 2022” oznacza to 2023 i raczej nie pierwszy kwartał. Gdy mówią „grudzień 2022” oznacza to „pierwszy kwartał 2023”. Gdy mówią „20 grudnia 2022” oznacza to „styczeń 2023”. Gdy mówią „20 grudnia 2022, 14:30”, oznacza to mniej więcej dwa tygodnie niepewności. Używając tego dekodera możemy spokojnie założyć że nie zobaczymy Vulcan’a w tym roku. Aha – szef firmy produkującej rakiety nie jest prawdziwym szefem jeżeli nie podaje nierealnie optymistycznych dat o których wie że nie mają szans na realizację. Pod tym względem najlepszym szefem z szefów jest oczywiście Elon Musk. Kiedy to mieliśmy lądować na Marsie?

Oczywiście dobrze wiecie co jest powodem opóźnienia – silniki BE-4. ULA nadal ich nie dostała i co gorsza Blue Origin nadal nie ma czegoś co mógłby wysłać do ULA. Niestety nie mamy żadnych przecieków na temat powodów opóźnienia, ostatni raz kiedy coś słyszeliśmy, powodem był jakiś drobny i łatwy do zlikwidowania problem z produkcją. Albo ten problem okazał się trudniejszy niż myślano, albo wyskoczyło coś innego.

Dalsze opóźnienia Vulcan’a mogą mieć poważne konsekwencje dla USSF – już i tak jeden z ładunków przesunięto z Vulcan’a na Atlas V, ale podobno wolnych Atlas V już nie ma. Oczywiście istnieje możliwość że któryś z klientów na jeden z ostatnich wystrzałów Atlas V zgodzi się na przeniesienie na Vulcan’a ale to mało prawdopodobne – większość lotów Atlas V która została musi się odbyć Atlas V – np. Starliner czy niektóre sondy międzyplanetarne które wymagają minimalnej ilości udanych lotów zanim rakieta zostanie certyfikowana do wystrzeliwania tychże a Vulcan po prostu nie zdąży na czas. Jednak część lotów zarezerwował Amazon na swój Project Kuiper i pewnie da się przekonać firmę do przejścia na Vulcan albo na swój New Glen jak już będą gotowe.

Wojsko także wspominało że w razie dalszych opóźnień przesunie niektóre ladunki na Falcona 9. To była by świetna wiadomość dla SpaceX, jako że są to bardzo lukratywne kontrakty a ULA wytargowała za nie pewnie znacznie wyższe ceny niż by to SpaceX zaproponował.

Podsumowując – bylibyśmy w czarnej dziurze teraz gdyby nie SpaceX. Jednocześnie pokazuje to że strategie USAF i NASA by zawsze mieć co najmniej dwie konkurujące firmy są bardzo ważne. I niestety dotyczy to także księżycowego lądownika. NASA popełniła błąd wybierając tylko jedną firmę, ale to wina ilości pieniędzy jakie przyznał kongres. Jednak wygląda na to że kongres może rzucić więcej kasy i Blue Origin dostanie jakiś kawałek kontraktu. Choć to trochę ryzykowne – Blue Origin jak datą znany jest wyłącznie ze świetnych prezentacji w PowerPoint i dobrych lobbystów, natomiast w dziedzinie dostarczania czegokolwiek na czas bije na głowę nawet tradycyjnych kontraktorów NASA.

Edycja – podobno silniki są nadal w fabryce i nie wysłano ich nawet do Texasu na testy akceptacyjne. Ale pierwszy ma pojechać tam w maju. Jak nic się nie sypnie to ULA dostanie je w lipcu.

Marek Cyzio Opublikowane przez: