Dziś SpaceX próbuje czy Falcon 9 wytrzyma 10 lotów. A raczej nie próbuje ale jest pewne że wytrzyma – jakakolwiek katastrofa F9 spowodowała by długotrwałe wstrzymanie lotów. A na to firma nie może sobie pozwolić. Więc nie spodziewam się żadnych anomalii dziś. Za to ciekawi mnie czy ten booster poleci kiedyś po raz jedenasty… Problemem są właściwości aluminium – po pewnej ilości naprężeń robi się ono kruche – im większe naprężenia tym szybciej. To jeden z powodów dla których SpaceX zrezygnował z lądowań na trzech silnikach – końcowe przeciążenia były tak duże że rakieta nie nadawała się do dalszych lotów. Jednak nawet bez takich lądowań, rakieta przeżywa bardzo wiele stresu. Pewnie się zastanawiacie w jaki sposób, przecież nie ma żony, dzieci, pracy itp. Jednak każde tankowanie powoduje kurczenie się materiału. Przy starcie na rakietę działają spore siły. Potem wejście w atmosferę to silne nagrzewanie się. Reentry burn jest dość gwałtowny, bo używa trzech silników a rakieta jest prawie pusta. No a potem landing burn i samo lądowanie. Falcony 9 są bardzo zestresowanymi rakietami 😉 Gorzej niż facet z gromadką małych dzieci, dużym kredytem, niepracującą żoną alkoholiczką i zakupocholiczką oraz problemami w pracy. Ale SpaceX mierzy poziom stresu rakiet (na niektórych widać ślady tych pomiarów) i wie ile jeszcze mogą wytrzymać zanim pójdą do grobu. Oczywiście czasem stanie się coś nieprzewidzianego jak to było jakiś czas temu z nieudanym lądowaniem F9, ale generalnie firma dobrze wie czy rakieta przeżyje następny lot czy raczej lepiej ją pociąć na drobne.
Można założyć że ilość stresu zależy od rodzaju misji. I że misje Starlink są niezbyt stresujące dla rakiet. Dlatego rakieta która ma na swoim koncie same lekkie misje ma szanse polatać więcej niż 10 razy. Lecący dziś w nocy 1051 nie mial ani jednej misji na GTO i podejrzewam że jest w świetnym stanie. Dlatego mam nadzieję że zobaczymy go jeszcze raz.