Ciąg dalszy rozważań na temat przyszłości Blue Origin. Firma buduje olbrzymią platformę startową na terenie CCAFS na miejscu dotychczasowych LC-11/LC-36. To z niej będą startowały rakiety New Glenn. Jednak firma już myśli o następcy New Glenn – rakiecie która ma się nazywać New Armstrong. Ma ona być napędzana silnikami o ciągu znacząco większym od BE-4 – w odróżnieniu od SpaceX, Blue Origin nie lubi rozwiązań z dużą ilością małych silników. Możemy się spodziewać silników klasy F-1 Saturna V a może nawet większych – jak pamiętacie Scott Henderson chwalił się że Blue Origin ma olbrzymi zespół ekspertów od stabilności spalania – coś, co jest niezbędne przy budowie dużych silników rakietowych. Przy takich rozmiarach lądowania na barce stają się niepraktyczne – rozmiar barki musiał by być olbrzymi. A wraz z nim pojawił by się problem wejścia do portu, cumowania itp. Dlatego należy założyć że taka rakieta będzie lądowała na lądzie. Gdzie? Tu z pomocą przychodzi nam publikacja „The Front Page„. Pokazuje ona zmodyfikowaną mapkę rozwoju Kennedy Space Center:
Na północ od LC-39B zarezerwowano obszar na nową platformę/platformy które będą nosiły nazwę LC-49. Planowana jest tam zarówno platforma startowa jak i miejsce do lądowania rakiet. Bezpośrednia bliskość tych dwóch obiektów pozwoliła by na zwiększenie częstotliwości lotów. Właśnie brak miejsca do lądowania w pobliżu LC-39A powoduje że SpaceX planuje ryzykowne lądowania bezpośrednio na platformie startowej. Jako że poza SpaceX, Blue Origin i NASA nie ma nikogo innego kto byłby zainteresowany startami dużych rakiet z Kennedy Space Center; jako że NASA ma ledwo pieniądze na skończenie SLS ze startami z LC-39B i jako że SpaceX wiąże swoją przyszłość z LC-39A/LC-40/Boca Chica, to możemy założyć że LC-49 jest planowana właśnie dla Blue Origin. Oczywiście to nadal daleka, daleka przyszłość – jak na razie jeszcze nie widzieliśmy New Glenn a prace nad LC-11/LC-36 są dalekie od ukończenia. Jednak rozmach inwestycji Blue Origin pokazuje że firma ma bardzo poważne plany prześcignięcia SpaceX – wystarczy popatrzyć na fabrykę jaką zbudowano obok KSC by uwierzyć w to że zobaczymy zarówno New Glenn jak i New Armstrong. Wynika to także z ilości pieniędzy jakie w firmę pompuje Bezos, która jest wielokrotnie większa od tego co SpaceX może zainwestować.
Można założyć że fabryka Blue Origin jest budowana tak, by docelowo dało się w niej budować rakiety New Armstrong – na zdjęciach i makietach widać że spokojnie dało by się tam zbudować rakietę o 14-15 metrowej średnicy i długości 150 metrów. Także lokalizacja fabryki pozwala na łatwy transport lądem rakiety tych rozmiarów do planowanego LC-49. Bezos słusznie zrobił budując fabrykę w okolicach KSC, niestety LC-39A mu podkupił SpaceX, LC-39B niby jest do użycia przez dowolne rakiety, ale NASA zastrzega sobie prawo pierwszeństwa przy startach SLS (czyli mówiąc inaczej prawo blokowania platformy na kilka-kilkanaście tygodni) + nie zgadza się na żadne poważniejsze modyfikacje tej platformy i Blue Origin nie pozostaje nic innego jak budować własne platformy. Miejsca na LC-11/LC-36 jest na tyle mało a odległość do Port Canaveral i kluczowych dla wojska obiektów na tyle niewielka, że zbudowanie tam platformy dla rakiety klasy New Armstrong jest nierealne. Dlatego firma musi zdobyć od KSC prawo do budowy LC-49.
Jednak zanim zobaczymy New Armstrong, czeka nas era New Glenn. Ma on lądować na oceanie – znacznie dalej niż obecne F9 po misjach na orbitę geostacjonarną. Lądowania mają prawdopodobnie odbywać się na zmodyfikowanym tankowcu. Podejrzewam że będzie on wyposażony w urządzenia do „kładzenia” rakiety oraz do chowania jej w hangarze w celu ograniczenia wpływu warunków atmosferycznych + soli. Użycie tankowca zamiast barki pozwoli na szybki transport rakiety do portu. Położenie rakiety jeszcze na oceanie pozwoli na większą prędkość statku, skróci czas przetwarzania jej w porcie i pozwoli na bardziej efektywne wykorzystanie statku-lądowiska. Blue Origin ma w planach częste starty rakiet – prawdopodobnie co kilka-kilkanaście dni. Ograniczeniem będzie dostępność statku do lądowania oraz relatywnie niewielka ilość pierwszych stopni w użyciu – firma planuje posiadanie nie więcej niż 10 pierwszych stopni jednocześnie.
Strategia Blue Origin bardzo mi się podoba – jakoś wolę ich podejście polegające na zaskakiwaniu nas nowymi krokami niż obiecywaniu złotych gór na które czeka się wiele lat (i nie chodzi mi tu tylko o SpaceX – NASA jest wiodącym przykładem tego że można pójść na emeryturę zanim doczeka się ich obiecanych rakiet). Dlatego czekam z niecierpliwością na pojawienie się w Port Canaveral jakiegoś dużego statku. Jak na razie do portu jedynie trafiły olbrzymie zbiorniki na ciekły tlen i metan które mają zostać zainstalowane na LC-11/LC-36 ale do końca roku jeszcze trochę czasu.