Bo był za głęboko…

Wbrew temu tytułowi, nie będzie o seksie ale o zaworkach. Konkretnie o zaworkach księżycowego lądownika (czy raczej niedolotu) Peregrine. Pojawił się dziś raport o przyczynach awarii i w sumie to się trochę roześmiałem go czytając.

W wielkim skrócie – lądownik miał dwa zaworki, oba sterowały dopływem sprężonego helu, tyle że jeden do zbiornika paliwa a drugi do zbiornika utleniacza. Zaworki nie miały redundancji. Podczas procesu budowy lądownika wystąpiły problemy z głównym dostawcą systemu zasilania paliwa i utleniacza i Astrobotic zdecydował się ten system samodzielnie zrobić. Jednak zaworki dostarczone przez głównego poddostawcę się psuły notorycznie w testach więc Astrobotic zakupił zaworki od innego dostawcy. Te zachowywały się przyzwoicie aż do czasu końcowych testów (w ramach których porządnie potrzęsiono lądownikiem). Wtedy to przestał działać zaworek sterujący dopływem helu do zbiornika paliwa. Wymontowano go (na szczęście był łatwo dostępny) i okazało się że się „rozkręcił” (jakiś z jego elementów się poluzował podczas wstrząsów). Naprawa była prosta, więc zaworek naprawiono i zamontowano ponownie. Jednak w lądowniku był drugi, identyczny zaworek i wypadało było go nie tylko że sprawdzić, ale także profilaktycznie naprawić podejrzewając że w oryginalnej wersji może on nie wytrzymać wstrząsów w czasie startu i też się „rozkręcić”. I w ramach „launch fever” uznano że jak się nie zepsuł w czasie testu to pewnie wytrzyma też lot. Bo dostanie się do niego wymagało sporo pracy i nie było szans na naprawę go i zdążenie na okienko startowe. Więc za pomocą techniki magicznego myślenia pozytywnego uznano że jak do tej pory się nie zepsuł to pewnie się nie zepsuje.

Dalej możecie już zgadnąć co się stało. Zaworek się rozkręcił, po otwarciu już nie chciał się do końca zamknąć dokładnie w ten sam sposób w jaki zachowywał się ten od paliwa. Nie było redundancji żeby zamknąć dopływ helu, więc tenże sobie pracowicie przeciekał do zbiornika utleniacza który nie był zaprojektowany do tak dużych ciśnień. I w końcu zbiornik pękł i w ten sposób znikły jakiekolwiek szanse na lądowanie na Księżycu. Testy przeprowadzone na ziemi na identycznych zaworkach pokazały że mają one tendencję do „rozkręcania się” przy wstrząsach jakie napotyka lądownik w czasie startu rakiety. Testy które przeprowadzono po (!) awarii a nie po tym jak ten pierwszy zaworek się rozkręcił.

Astrobotic planuje oczywiście używanie teraz nie tylko że redundancji ale także zaworków od różnych producentów tak by systematyczny problem z jednym typem nie spowodował utraty misji + awaria jednego zaworka też nie spowodowała utraty misji. Zaworki teraz będą od początku testowane na wytrząsarce by sprawdzić czy są odporne na wstrząsy zanim się je zamontuje w lądowniku.

Mówiąc inaczej – jak się nie chce tanio uczyć na błędach innych, to trzeba się kosztownie uczyć na własnych błędach. Mam nadzieję że to też jeden z wniosków jakie wysnuto i że w następnej misji nie padnie coś innego, równie oczywistego.

Marek Cyzio Opublikowane przez: