Ogłoszono dziś nominację na “NASA Associate Administrator” – to najwyższa pozycja “nie polityczna” w NASA. Nominowany został Amit Kshatriya – facet który miał naprawdę rewelacyjną karierę w NASA. Zaczął w 2003 roku jako programista, potem zmienił pozycję na robotykę która doprowadziła go do bycia operatorem robotów składających do kupy ISS. Od 2014 do 2017 roku był Space Station Flight Director. Potem awansował coraz wyżej w ISS Vehicle Office a w 2021 roku został Assistant Deputy Associate Administrator w Exploration Systems Development Mission Directorate gdzie był odpowiedzialny za projektowanie Oriona. Mówiąc inaczej – szybka i raczej oparta wyłącznie na zdolnościach kariera. Facet musi być naprawdę dobry żeby tak daleko tak szybko zajść. I to jest nadzieja bo NASA desperacko potrzebuje na szczycie ludzi którzy mają głowę na karku. Szczególnie biorąc pod uwagę dzisiejsze cyrki w kongresie.
A propos cyrków to mam dziś mieszane uczucia. Fan klub Elona dziś pewnie dostawał sraczki słuchając tego co mówią kongresmeni. Ale jak popatrzymy na fakty a nie obietnice to nie jest tak pięknie – w tym momencie jedyną rozsądną odpowiedzią na to że Chiny będą pierwsze na Księżycu jest “ale my się wcale nie wyścigujemy”. Bo rzeczywiście szanse na to że amerykański astronauta postawi nogę na Księżycu przed 2030 są bliskie zeru i co gorsza cała odpowiedzialność za opóźnienia spada na Muska. Tak, Artemis też jest opóźnione ale nie tak jak Starship. Oczywiście Chiny też są jeszcze bardzo daleko od lądowania jednak ich plan jest zdecydowanie mniej ambitny i dzięki temu ma znacznie większe szanse na osiągnięcie sukcesu.
Poza tym nadal kongres nie może się dogadać z administracją Trumpa co jest priorytetem. Dla kongresu najważniejsza jest księżycowa stacja orbitalna a lądowania są tak przy okazji. Dla Trumpa najważniejsza jest baza na księżycu a stacja orbitalna jest tylko niepotrzebną i kosztowną komplikacją. Dla Muska księżyc jest niepotrzebną komplikacją w drodze na Marsa ale jak dają kasę to on tam poleci. I dlatego przez następne kilka lat należy się spodziewać szarpania przykrótkiej kołderki finansowej na wszystkie strony i wzajemnego obwiniania się o opóźnienia.
Wydawało by się że już dawno w USA ustalono że powtórzenie programu Apollo tylko po to by pokazać ze nadal umiemy wylądować na księżycu nie ma sensu. I że jedyny sens powrotu na księżyc jest gdy zainstalujemy się tam na mniej lub bardziej stałe – czy to przez budowę bazy na powierzchni czy też przez orbitalną stację z której dostęp do powierzchni będzie szybki, łatwy i częsty. Oczywiście obecna idea Lunar Gateway nie do końca spełnia te wymaganie (stacja jest na silnie eliptycznej orbicie księżyca z której lądowania są trudne i wymagające sporej energii) ale nadal łatwiej stamtąd niż z Ziemi.
Podsumowując – dobra nominacja ale w niepewnych czasach z niepewnymi celami.