Jednak pojawiają się dwa przykre problemy – największy z nich to różnica temperatur między paliwem a utleniaczem. Nawet w przypadku ciekłego metanu / ciekłego tlenu jest to problem wymagający izolacji. A w przypadku kerozyny czy ciekłego wodoru staje się to olbrzymim problemem. Nie bez powodu większość rakiet ma zupełnie oddzielne zbiorniki paliwa i utleniacza które nawet się nie stykają ze sobą. W przypadku ciekłego metanu / tlenu możliwe jest użycie tzw „common bulkhead” czyli wspólnej przegrody ale to tylko dlatego że nie ma tam kontaktu ciecz / ciecz ale ciecz / gaz. W przypadku tego patentu większość takiej wspólnej ścianki wymaga kontaktu ciecz / ciecz co powoduje całą górę problemów które daje się pewnie rozwiązać ale końcowy efekt to większa masa i skomplikowanie rakiety.
W przypadku firmy Orbex paliwem jest propan który jest nadal cieczą w temperaturze w jakiej przechowywany jest ciekły tlen. I wtedy to rozwiązanie ma sens i rzeczywiście obniża masę rakiety. Jednak propan nie jest najlepszym paliwem dla rakiet – nie jest ani jakiś szczególnie tani (jak metan) ani szczególnie energetyczny (jak wodór) i użycie go do napędzania rakiety jest dość dziwnym pomysłem.
Orbex jest jedną z europejskich firm próbujących uszczknąć kawałeczek tortu lotów orbitalnych i żeby się czymś wyróżnić, firma stawia na bycie „zieloną”. W tym wypadku na użycie „zielonego” propanu (cokolwiek to ma znaczyć). Firma ma niezwykle ambitne cele – dwustopniowa rakieta o raczej niewielkim udźwigu (180 kg) ale w pełni wielokrotnego użycia (także drugi stopień). Starty mają odbywać się z kosmodromu w Szkocji.
Jestem sceptycznie nastawiony do tego przedsięwzięcia, choć wygląda ono na bardziej realne niż słynna Arca Space. Ale w obecnej sytuacji ekonomicznej nie widzę szans na sukces tej firmy, no chyba że Europa postanowi utopić jakieś większe pieniądze w jej rozwój.