Co mogliśmy mieć

ArsTechnica opublikowała ciekawy wywiad/artykuł o Jared Isaacman i jego planach dla NASA. Można sobie poczytać co mogli byśmy mieć gdyby (tu każdy może sobie wpisać własną interpretację powodów dla których Trump wycofał kandydaturę Isaacmana). Albo raczej co by Jared chciał osiągnąć, bo jak wiecie w biurokracji nawet szef agencji ma związane ręce.

Artykuł wymienia w sumie trzy cele, z czego dwa są dla mnie mało ważne ale zajmę się nimi najpierw:

  • przyspieszenie misji Artemis II. Jared chciał pogonić NASA by Artemis II poleciało jeszcze w grudniu tego roku. Poza symboliką (misja Apollo 8 której powtórką jest Artemis II poleciała w grudniu 1968 roku), pozwoliło by to na znaczące ograniczenie kosztów Artemis II i pewnie także Artemis III.
  • zwiększenie tempa rotacji astronautów na ISS – zamiast wysyłać trzy osoby co 8 miesięcy, Jared chciał wysyłać siedem co 4 miesiące. Celem takiej zmiany miało być przede wszystkim wykombinowanie po jakiego nam komercyjne stacje orbitalne – co tam można robić czego nie da się na Ziemi. Jak dotąd nadal tego nie wiemy i bez wielkich subsydiów ze strony NASA stacje komercyjne nie mają sensu istnienia. Ten cel by przy okazji wrzucił sporo kasy do kieszeni SpaceX, bo poza dodatkowymi lotami firma dostała by (spore) pieniądze na certyfikację Dragona do lotów z pełną, siedmioosobową załogą. Nie wiem jak na to się Musk zaopatruje, bo jak wiecie on Dragonów nie lubi, ale pieniądze to pieniądze i pewnie SpaceX by je z przyjemnością przyjął.

Jednak najciekawszą propozycją Isaacmana było zintensyfikowanie prac nad napędem nuklearnym. Ale nie takim jak sobie DARPA wyobrażała – Isaacman uważa że najlepszym rozwiązaniem jest używanie reaktorów atomowych w kosmosie do produkcji energii elektrycznej która później napędzała by silniki jonowe dużych mocy. Silniki o mocy 100 kW są już dostępne, problemem jest zapewnienie źródła energii elektrycznej o takich mocach – ogniwa słoneczne produkujące 100 kW są spore i ciężkie. W przypadku 1 MW ogniwa słoneczne odpadają, szczególnie jeżeli misja ma lecieć gdzieś dalej niż np. Mars. Nie ma innej opcji niż reaktor atomowy. Oczywiście reaktor też ma drobny problem – pozbywanie się ciepła co wymaga sporych i ciężkich radiatorów. Ale te skalują się lepiej niż ogniwa słoneczne plus ich efektywność rośnie wraz z oddalaniem się od słońca. Poza tym mamy bardzo dobrze opanowaną budowę małych i wydajnych reaktorów atomowych do produkcji energii elektrycznej (reaktory z okrętów podwodnych) podczas gdy reaktory do podgrzewania wodoru do dużych temperatur są nadal bardziej sci-fi niż realnością. Cóż, wygląda na to że jak na razie pozostaniemy z chemicznymi napędami w kosmosie.

Jared miał też plan wejścia w dupę senatorom przez wymyślenie co mogły by robić różne ośrodki NASA po zatrzymaniu programu Artemis, ale jak widać to było niepotrzebne bo Artemis nie zostanie zatrzymany właśnie dlatego żeby te ośrodki NASA miały co robić.

Wielka schizma między Tuskiem a Trupem wydaje się dobiegać końca, Musk podkulił ogon i przeprosił, więc nie ma ryzyka dla SpaceX. Niestety Jared jest jedną z ofiar tej schizmy i to wielka strata dla przyszłości ludzkości.

Marek Cyzio Opublikowane przez: