Dziś będzie post reklamowy. I to nie dlatego że ktoś mi za to zapłacił, ale dlatego że stałem się właśnie fanatykiem. Fanatykiem samochodowym, a konkretnie fanatykiem Tesli Model S.
Teslą Model S interesuję się od dawna, ale dopiero dziś miałem przyjemność przejechania się tym samochodem. I jestem zakochany tak, jak chyba nigdy w samochodzie nie byłem zakochany!
Ale zacznijmy od początku. Miałem dziś umówioną jazdę próbną w salonie Tesli w Miami – South Beach. Salon znajduje się w moim zdaniem najbardziej prestiżowej lokalizacji jaką można znaleźć w Miami – na tzw. Lincoln Mall – deptaku pełnym świetnych restauracji i luksusowych sklepów. Sam salon jest raczej maleńki, ale w końcu firma oferuje obecnie jeden model samochodu, więc nie ma sensu wynajmować niczego więcej.
W salonie wita nas Tesla Model S wersja Performance ze wszelkimi możliwymi zainstalowanymi opcjami, choć jak dowiedziałem się od sprzedawcy, jest to jeden z wczesnych prototypów i zarówno jakość wykończenia jak i pasowania jest gorsza niż w produkcyjnych modelach. Rzeczywiście w samochodzie było kilka miejsc do których można by się doczepić i które wyglądają raczej jak z Chevroleta Cruze niż pojazdu za 100 tysięcy dolarów.
Oprócz Tesli w salonie możemy także zobaczyć jej podwozie. I ono robi wielkie wrażenie – poza zawieszeniem, silnikiem wielkości małej beczułki do piwa, falownikiem rozmiarów większego arbuza i podłogą kryjącą baterie, reszta przestrzeni jest pusta. Stanowi to spory szok dla ludzi przyzwyczajonych do tradycyjnego zespołu napędowego z wielkim silnikiem z przodu, skrzynią biegów włażącą w przedział pasażerski, wałem korbowym dzielącym go na pół i mechanizmem różnicowym z tyłu ograniczającym rozmiar bagażnika.
W Tesli nie ma nic z tego. Powoduje to że samochód jest niezwykle funkcjonalny – podłoga przedziału pasażerskiego jest płaska – siedzący na środkowym siedzeniu z tyłu nie ma wrażenia jazdy okrakiem a z przodu jest miejsce gdzie bez problemu można rzucić torbę z 17″ laptopem. Tesla obiecuje konsolę którą będzie można wstawić w to miejsce dla miłośników samochodów w których jest mniej miejsca. Przydała by się, bo pomimo prób nie udało mi się otworzyć podłokietnika – czyżby nie było tam schowka? Jeżeli tak, to konsola jest wręcz nieodzowna – bo gdzie indziej rzucić komórkę?
Także ilość przestrzeni bagażowej zachwyca. Bagażniki są z obu stron – z przodu i z tyłu! Oba spore – ten przedni raczej przydaje się bardziej jako bagażnik na zakupy, za to ten tylny jest przepastny! Do tego ma dodatkowe miejsce w podłodze na schowanie rzadziej używanych przedmiotów. Koła zapasowego nie ma, co dodatkowo pozwala na większą pojemność bagażnika.
Ilość miejsca dla pasażerów jest także bardzo duża. Przy przednim fotelu ustawionym tak jak lubię, mogłem bardzo wygodnie usiąść z tyłu i miałem dużo miejsca. Tak jak napisałem powyżej wszystkie trzy siedzenia na tyle są funkcjonalne – pasażer na środku nie będzie narzekał.
Kierowca ma do dyspozycji dwa ekrany – jeden mniejszy w miejscu gdzie są zazwyczaj zegary a drugi, olbrzymi 17″ dotykowy w miejscu centralnej konsoli. Kierownica jest bardzo przyjemna, gruba i miła w dotyku. I nie jest przekombinowana – ma tylko cztery guziczki i dwa kręciołki. Guziczki po lewej służą sterowaniem systemu dźwiękowego a po prawej do sterowania telefonem. Za kierownicą sterczą trzy dźwignie – jedna do kierunkowskazów i wycieraczek, jedna do zmiany biegów i jedna do cruise control. Zestaw dźwigni jest kupowany od Mercedesa, właściciele nowszych modeli samochodów tej marki będą czuli się jak w domu. Ja się niestety nie czułem – notorycznie próbowałem użyć dźwigni cruise control do sygnalizowania zmiany pasa. Na szczęście nie padało, bo bym pewnie użył dźwigni zmiany biegów próbując włączyć wycieraczki.
Także przełączniki otwierania okien oraz regulacji lusterek są kupowane od Mercedesa. I poza nimi w kabinie są tylko dwa inne guziki – jeden do włączania świateł awaryjnych i jeden do otwierania schowka pasażera. Resztę samochodu obsługujemy z ekranu dotykowego. Wygląda to super na zdjęciach i jest świetnie na postoju, ale próba zmiany temperatury w czasie jazdy jest raczej samobójcza. Może po pewnym czasie by się człowiek nauczył w ciemno trafiać w odpowienie miejsce na ekranie, ale przy pierwszej jeździe w szalonym ruchu South Beach dość szybko zdecydowałem że nie będę próbował niczego ustawiać.
Siedemnastocalowiec ma wiele zastosowań – oczywiście można na nim mieć wielką mapę do nawigacji, ale można też ekran podzielić i np. mieć mapę na dolnej połówce a na górnej mieć stale włączoną kamerę cofania i obserwować jak blisko naszego zderzaka podjeżdżają taksówki z pakistańskimi kierowcami-samobójcami. Można też uruchomić przeglądarkę internetową i zamiast kierować zająć się sprawdzaniem Facebooka. Nawet klawiatura ekranowa jest – można teoretycznie w czasie jazdy pisać nowe posty na blogu.
Właśnie – jazda! W sumie to spędziłem za kółkiem Tesli 45 minut – przejechaliśmy z South Beach aż do Downtown Miami i spowrotem. Pierwsze wrażenie – „jak cicho!”. Samochód rusza bezszelestnie, nic nie skrzypi, nawet klimatyzacja jest zdumiewająco cicha. Jazda po bardzo dziurawych drogach South Beach jest przyjemnością – jedzie się jakby dziur nie było, samochód wspaniale tłumi wszelkie nierówności. Pomimo olbrzymich, 21″ opon.
Zachowanie pedału gazu można najlepiej porównać do jazdy Corvette z manualną skrzynią biegów na dwójce – puszczając go mamy bardzo silne hamowanie silnikiem – w „normalnym” samochodzie wymagało by to dość zdecydowanego naciśnięcia hamulca. Ale można to skonfigurować, tyle że wyłączając tą opcję znacząco zmniejszamy zasięg – w odróżnieniu od innych hybryd gdzie pedał hamulca początkowo hamuje generatorami a dopiero jak się go naciśnie mocniej uruchamia prawdziwe hamulce, w Tesli hamulec to hamulec = zamiast ładować baterię, zamieniamy energię w ciepło. Więc lepiej się nauczyć operować gazem. A jest to bardzo łatwe. Co więcej wg. zapewnień sprzedawcy puszczenie gazu powoduje zapalenie się świateł stopu. Chyba to tak działało, bo co puściłem gaz to ludzie za mną panicznie hamowali. Samym gazem można wyhamować samochód do kilku mil na godzinę, poniżej tej prędkości niezbędne jest użycie hamulca. Jest to bardzo naturalne i po minucie jazdy wiemy jak bardzo puścić gaz by osiągnąć odpowiednie hamowanie.
Przyspieszenie – testowałem Model S Performance. I to co poczułem powoduje że piszę ten post a jednocześnie gorączkowo liczę pieniądze! Przyspieszenie jest FENOMENALNE!!! Ferrari F430 którym miałem kiedyś przyjemność jechać może się schować. Corvette ZR-1 którą też jechałem także może się schować. A mój Lexus IS-F to może się schować dwa razy! Wciskając gaz „do dechy” następuje coś, co można przyrównać wyłącznie do motoryzacyjnego orgazmu – samochód rusza jakby go wypuszczono z procy! Jadąc Teslą czuć że innym biznesem Elona Muska jest SpaceX – samochód jest RAKIETOWY! Przyspieszenie jest NATYCHMIASTOWE i niewyobrażalne dla osoby która tym samochodem nie jechała. Tak, to trzeba przeżyć żeby zrozumieć. Wyłącznie dla tego przyspieszenia warto kupić ten samochód – za $100K mamy coś, co zbiera się lepiej niż pojazdy kilkukrotnie droższe. I nie trzeba myśleć o tym by być na właściwym biegu (Tesla ma jeden bieg!) – wciskamy gaz i startujemy. Tak, może na torze są samochody które są w stanie rozpędzić się do setki prędzej niż Tesla, ale w ruchu miejskim ten pojazd nie ma równych!
Poza tym samochód jest wręcz niesamowicie stabilny, jedzie jak przyklejony do jezdni. Można ustawić trzy rodzaje wspomagania kierowncy – od „kobiecego” do „prawie brak” – to ostatnie jest rewelacyjne, bo samochód kieruje się jak gokart. Wersja którą jeździłem miała regulowaną wysokość zawieszenia – obniżyłem ją tak, że samochód jechał prawie brzuchem po jezdni. Wrażenia z jazdy są naprawdę niesamowite!
Żeby nie było tak pięknie, to zauważyłem kilka mankamentów. Największym jest oczywiście cena, ale załóżmy że ten samochód ma być konkurencją dla dobrze wyposażonego BMW 550 czy Mercedesa E550. Wtedy okazuje się że nie jest on jakoś szczególnie drogi. Zresztą konfigurując Mercedesa E zauważymy że wiele opcji jest wspólnych dla Tesli i Mercedesa i co ciekawe mają one prawie identyczne ceny (np. pneumatyczne zawieszenie czy też lakiery).
Innym mankamentem jaki zauważyłem było raczej kiepskie pasowanie elementów nadwozia – szczeliny nie są tak równe (i tak małe) jak w luksusowych modelach europejskich i japońskich a w niektórych miejscach blachy wyraźnie nie pasują. Dotyczyło to obu egzemplarzy jakie dziś widziałem, więc wygląda na to że po prostu Tesla lepiej nie daje rady. Brakuje także wielu „bajerów” jakie można znaleźć w nowych samochodach – lane departure warning, dynamic criuse control, blind spot monitor czy head-up display. Szkoda, bo to one dają dodatkowe bezpieczeństwo samochodu i mogą nas uratować od wypadku.
Ostatnim mankamentem jaki zauważyłem był mały problem z wsiadaniem na tylne siedzenie – kawałek podłokietnika wystaje tak nieszczęśliwie że zaczepiamy o niego spodniami przy wsiadaniu. Może skończyć się to dziurą w spodniach, a na pewno źle się to kończy dla samochodu, egzemplarz demonstracyjny miał już w tym miejscu uszkodzoną skórę.
Podsumowując – jako że jest to samochód elektryczny, więc postanowiłem jak prawdziwy elektryk wyliczyć jego plusy i minusy.
Plusy:
- Przyspieszenie
- Zachowanie na jezdni
- Czucie kierownicy
- Olbrzymia przestrzeń bagażowa
- Bardzo dużo miejsca dla pasażerów
- Niesamowita cisza w kabinie
Minusy:
- Cena
- Dość ubogie wyposażenie i brak wielu opcji poprawiających bezpieczeństwo
- Ograniczony zasięg
- Długi czas ładowania z publicznie dostępnych źródeł
- Jakość spasowania blach
- Nieszczęśliwe rozwiązanie podłokietnika tylnego siedzenia
Czyli mówiąc inaczej – od dziś choruję na ten samochód!!!
|
Lincoln Mall a po prawej salon Tesla Motors |
|
Podłoga Tesla Motors – baterie, zawieszenie, silnik i falownik |
|
Silnik (po lewej) i falownik (po prawej) |
|
Podłoga z boku |
|
Podłoga z przodu |
|
Jeszcze jedno ujęcie podłogi |
|
Elektryczne wspomaganie kierownicy, wspomaganie hamulców, klimatyzacja i ABS |
|
Silnik i falownik |
|
Dostępne kolory i odcienie skóry |
|
Wnętrze silnika |
|
Tylne siedzenie – płaska podłoga i trzy miejsca siedzące |
|
Widok na deskę |
|
Tak ma kierowca Tesli |
|
Ten nieszczęsny podłokietnik próbujący zrobić nam dziurę w gaciach |
|
Bagażnik z tyłu, klapa otwiera się elektrycznie |
|
Bagażnik i dodatkowy bagażnik |
|
Bagażnik z przodu |
|
Dodatkowy bagażnik z przodu na coś rzadziej używanego |
|
Reklamy w sklepie |
|
Dla najmniejszych miłośników Tesla Motors |
|
Struktura nadwozia |
|
Reklamy |
|
Gniazdko do ładowania |
|
Ekran pokazujący nawigację i kamerę do cofania |
|
Gazeta Wyborcza też działa! |
|
Egzemplarz którym jeździłem |
|
Piękny kolor, ale mam zastrzeżenia do tego jak pasuje klapa bagażnika |
|
Z boku |
Like this:
Like Loading...