Od razu zaznaczam że to moja teoria oparta wyłącznie o „wiedzę” wyciągniętą z czytania różnych artykułów i „łączenia kropek”.
Dotychczas tradycyjny model dostarczania satelitów na orbitę geosyacjonarną to wysyłanie ich na tzw. orbitę GTO – silnie eliptyczną o apogeum na wysokości geostacjonarnej i perygeum kilkaset kilometrów nad Ziemią. SpaceX od jakiegoś czasu oferuje orbity o apogeum powyżej geostacjonarnej co troszkę zmniejsza ilość paliwa wymaganego na osiągniecie właściwej pozycji. Jednak przy startach z KSC satelity muszą same dodać „delta V” w okolicach 1800 m/s by dotrzeć na właściwe miejsce na geostacjonarnej. Ariane wystrzeliwana z Gujany Francuskiej o ile pamietam zostawia je na troszkę lepszej orbicie – tylko 1500 m/s do geostacjonarnej. Wyjątkiem jest ULA i jej opcja dostarczenia satelity bezpośrednio na geostacjonarną. Jednak w przypadku tradycyjnego satelity taka opcja wymaga użycia bardzo drogiej wersji Atlas V (551).
Wśród producentów satelitów widać poważną zmianę – odchodzi się od klasycznego napędu i zamienia go na jonowy. W tej chwili zarówno Boeing jak i Airbus oferują takie rozwiązanie, choć różni się ono dość znacząco – Boeing używa silników napędzanych jonami Xenonu a Airbus silników korzystających z efektu Hall’a (to drugie rozwiązanie jest znacznie cięższe).
Nowe silniki pozwalają radykalnie zmniejszyć masę satelitów więc logicznym było by założyć że w przyszłości potrzebne będą rakiety o mniejszym udźwigu. Po co więc Blue Origin buduje wielką rakietę? Powód jest bardzo prosty – przy napędzie elektrycznym czas dotarcia z GTO na odpowiednią pozycję na geostacjonarnej to kilka miesięcy. I gdyby zaoferować rozsądną cenowo opcję dostarczania satelitów bezpośrednio na orbitę geostacjonarną, to taka usługa może w przyszłości się wspaniałe sprzedawać. Falcon 9 nie jest do tego zdolny z wielu powodów, z których podstawowym jest niewielka prędkość separacji pierwszego i drugiego stopnia. New Glenn będzie zbudowany inaczej – prędkość separacji będzie znacznie większa co pozwoli drugiemu stopniowi na większe delta V ładunku. Jednak powoduje to że separacja obu stopni następuje znacznie dalej od miejsca startu. A to utrudnia szybkie wielokrotne używanie rakiety. Dlatego właśnie New Glenn jest taki duży – po to by po separacji mieć wystarczająco paliwa na wyhamowanie ze znacznie większej prędkości. Jednak nadal rachunek energetyczny by się nie domykał. I dlatego New Glenn ma skrzydła – po to by móc szybować. Podejrzewam że pomimo separacji gdzieś w okolicach Ascension Island, New Glenn będzie w stanie wrócić za pomocą kombinowanych uruchomień silników i lotu szybowcowego w pobliże Cape Canaveral. I że od początku barka będzie gdzieś na wodach przybrzeżnych a nie na Bahamach jak w przypadku SpaceX. No i oczywiście docelowo New Glenn będzie w stanie wylądować na platformie po misjach na orbitę geostacjonarną – coś, czego F9 nie może i co prawdopodobnie będzie także trudne w przypadku FH (zakładając że ta rakieta w końcu poleci).