Utrata kontraktu NASA (bo wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują na to że to NASA się wkurzyła na nieustanne opóźnienia) prawie na pewno spowoduje że Sierra Nevada zaprzestanie prac nad Dream Chaser. Doprowadzenie do lotu wymaga jeszcze spokojnie roku pracy (możliwe że znacznie więcej) i pewnie z miliarda dolarów. Potencjalny zarobek na każdej towarowej misji to jakieś $150-$200 milionów. Więc gdyby nadal było ich 7 to zainwestowanie tego miliarda miało by sens (szczególnie że realnie było by to mniej pieniędzy bo NASA by płaciła za następne kroki milowe). Ale w sytuacji gdy trzeba zainwestować miliard a może uda się odzyskać połowę z tego, nikt przy zdrowych zmysłach nie będzie kontynuował tego programu. Oczywiście jest nadzieja że wojsko zobaczy coś co by mu się przydało i zainwestuje. Ale wojsko ma już X-37B i następny bardzo podobny pojazd jest im zbędny.
Podobno największym problemem jest system napędowy Dream Chaser. SN zaprojektowała go z myślą o użyciu nietoksycznego paliwa i utleniacza – każdy silnik ma trzy poziomy ciągu. Na najniższym i średnim używa się wyłącznie nadtlenku wodoru który w zetknięciu z katalizatorem zamienia się w tlen, i wodę i dużo energii = parę wodną. Przy najwyższym ciągu do wody utlenionej dodawana jest kerozyna która spala się z tlenem. Problem w tym że nikt czegoś takiego wcześniej nie używał więc proces certyfikacji takiego systemu napędowego jest bardzo trudny. Do tego NASA nauczyła się na błędach certyfikacji systemu napędowego Starlinera i podobno właśnie przez to certyfikacja Dream Chasera idzie tak opornie. Sierra Nevada najprawdopodobniej nie była w stanie udowodnić NASA tego że ten system będzie niezawodny i bezpieczny bez lotu i prawdopodobnie to jeden z powodów zrezygnowania z kontraktu. Teoretycznie SNC może wysłać DreamChaser na orbitę i wykona on wszelkie niezbędne manewry z daleka od ISS. I najprawdopodobniej po takiej demonstracji nie wystarczyło by mu paliwa na przycumowanie do ISS więc będzie musiał wrócić na Ziemię. Ale to zakładając że firma będzie kontynuowała prace. A biorąc pod uwagę wyjątkowo ryzykowny plan biznesowy tego przedsięwzięcia to raczej spodziewam się wstrzymania całego programu.
Wielka szkoda ale wina w większości jest po stronie SNC. Po prostu przeznaczono zbyt małe środki na to by udało się zakończyć prace nad pojazdem w rozsądnym czasie. Pracę nad DreamChaser praktycznie trwają od 2004 roku choć SNC kupiła ten projekt od firmy SpacwDev w 2008 roku (a SpaceDev wzięła go od NASA gdzie znany był jako HL-20). SNC dostała od NASA $362M na prace nad załogowa wersja Dream Chaser ale w końcu firma przegrała z Boeingiem i SpaceX. I wyglądało że projekt zostanie zatrzymany ale SNC zaproponowała towarową wersję w COTS-2 i w 2016 roku NASA im przyznała kasę. I od tej czasu nieustannie słyszymy o opóźnieniach. Najpierw dlatego że New Glenn nie był gotowy a potem już nie dało się zwalać na nikogo innego więc opóźnienia były spowodowane certyfikacją NASA. No i w końcu jak widać NASA miała dość bo było praktycznie pewne że nie da się wcisnąć zakontraktowanych 7 misji towarowych do ISS. A patrząc na historię Starlinera to było całkiem prawdopodobne że nie uda się nawet jednej misji wykonać.
Jak nie patrzyć to dzisiejsza decyzja jest dobra dla podatników. DreamChaser nie oferuje niczego specjalnego a jest kosztowny w eksploatacji. Do tego NASA ma obecnie aż za dużo sposobów na dostarczenie towarów na ISS więc inwestycja w następny pojazd jest mało sensowna ekonomicznie. Ale trochę szkoda – Dream Chaser miał szanse być czymś więcej niż tylko kosmiczna ciężarówką.
W sumie ciekawe czy Blue Origin go teraz nie kupi po jakieś promocyjnej cenie? Firma bardzo poważnie myśli o załogowym pojeździe a DreamChaser mógłby im skrócić trochę czas prac nad takowym.