Mark Geyer (manager programu Orion) przemawiał wczoraj na spotkaniu National Space Club w Huntsville, AL i powiedział trochę ciekawych rzeczy:
- inżynierowie byli zdziwieni tym że nie było problemów z komputerami pojazdu podczas przejścia przez pasy Van Allena.
- jedyny aspekt lotu który zupełnie nie zadziałał tak jak powinien to te nadmuchiwane balony na szczycie kapsuły – powinno było się ich napełnić pięć, ale w pełni zadziałały tylko dwa, dwa się tylko trochę napełniły a jeden wcale. Nieskromnie zauważę że zwracałem na to uwagę natychmiast po lądowaniu 🙂
- inną ciekawostką jest to że ściągnięcie danych z systemów Oriona było wolniejsze niż planowano z uwagi na to że w zbiornikach kapsuły pozostało więcej paliwa i utleniacza niż planowano. Wypompowanie tegoż i usunięcie śladów hydrazyny zajęło sporo czasu (a jak widzieliście w moim poprzednim poście o Orionie, nadal sprawdza się czy przypadkiem nie pozostały gdzieś resztki)
- wyciągnięcie Oriona z wody zajęło stanowczo za dużo czasu a do tego osłona termiczna kapsuły została delikatnie uszkodzona przy tym – US Navy musi popracować nad swoimi procedurami, bo astronauci byli by dość zniecierpliwieni gdyby cały proces miał zajmować tyle czasu
- główna osłona termiczna Oriona ma być w najbliższym czasie zdemontowana i wysłana do Alabamy, gdzie zostanie przygotowana do następnego lotu.
- Geyer narzekał na to że NASA ma problemy ze znalezieniem firm produkujących części do Oriona – po zakończeniu lotów promu kosmicznego wiele z firm wycofało się z rynku i teraz ciężko jest znaleźć podwykonawców produkujących niezbędne elementy. Jako przykład podał kratownicę trzymającą główną osłonę termiczną – NASA musiała rozdzielić prace nad częściami tej kratownicy (zrobionej z tytanu) między 23 poddostawców zamiast zlecić jej budowę jakiejś firmie.