Dziś ciąg dalszy wojen o RD-180. Wojna trwa pomiędzy dwoma senatorami – McCain (który chce wprowadzić natychmiastowy zakaz używania RD-180 do jakichkolwiek misji sponsorowanych przez rząd) oraz Shelby (który chce by RD-180 był dostępny do czasu kiedy ULA rozpocznie loty Vulcan’a). Obie strony mają mocne argumenty, ale wygląda na że Shelby zaczyna wygrywać. Do pomocy Shelby dołączył się następny senator – Dick Durbin. Ten akurat jest dużo bardziej rozsądny niż dwaj wcześniejsi, bo zauważa że zakupy RD-180 są niemoralne i szkodliwe dla USA z wielu powodów. Ale o ile trudno policzyć długofalowe koszty kupowania RD-180 (związane np. z pieniędzmi które Rosja może przeznaczyć na budowę nowych broni czy też z opóźnianiem rozwoju konkurencji dla ULA), o tyle policzenie kosztów wstrzymania zakupów RD-180 jest dość proste. USAF dokonało takich obliczeń zakładając że wszelkie satelity musiały by polecieć Falconem 9/FH oraz Delta IV. Okazuje się że kosztowało by to pomiędzy jeden a dwa miliardy dolarów więcej (cena obejmuje znacznie większą cenę lotu Delta IV oraz koszty adaptacji satelitów do startów na F9/FH). Na taki wydatek nikt się nie zgodzi, więc trzeba założyć że RD-180 będzie nadal używany. Rosja też jakoś pomimo pogróżek nie planuje wstrzymania sprzedaży RD-180 do USA (pomimo że podobnie jak w przypadku USA, krótkofalowe zyski z jego sprzedaży w żaden sposób nie niwelują przyszłych kosztów związanych z obroną przed broniami USA wystrzelonymi za pomocą tych silników). Czyli mówiąc inaczej ani USA ani Rosja nie umieją myśleć perspektywicznie i wolą szybki, niewielki zysk zamiast oszczędności w przyszłości.
Jednak senator Durbin ma spore opory przeciw subsydiom dla ULA i Aerojet-Rockedyne. Skoro SpaceX i Blue Origin są w stanie zbudować rakiety za własne pieniądze bez pomocy pieniędzy podatników a do tego jeszcze na tym zarobić pomimo oferowania niższych cen niż ULA, to dlaczego podatnicy USA powinni pomagać innym firmom? Powód jest jak to zwykle bywa idiotyczny. O ile Blue Origin i SpaceX są firmami prywatnymi, nie notowanymi na giełdzie, o tyle ULA (a dokładnie to Boeing i Lockheed-Martin) oraz Aerojet-Rockedyne są. A firmy notowane na giełdzie muszą co kwartał wykazywać zysk, inaczej inwestorzy wykopią CEO. To powoduje że firmy notowane na giełdzie nie są w stanie same zainwestować w kosztowny, długotrwały, ryzykowny projekt. To piętno kapitalizmu z którym się zmaga wiele firm (także ta w której pracuję). SpaceX i Blue Origin nie mają takich problemów – nie muszą wykazywać zysków co kwartał i mogą prowadzić długotrwałe inwestycje. Dlatego rząd w przypadku firm notowanych na giełdzie jest odpowiednikiem inwestorów długoterminowych w przypadku firm pozagiełdowych. I dlatego pomoc podatników dla ULA i Aerojet-Rockedyne jest niezbędna, pomimo że wygląda jak łamanie zasad konkurencyjności.
ULA jest świetnym przykładem tego problemu. Z jednej strony firma chciała by jak najprędzej zamienić Atlasa V na Vulcan’a, ale z drugiej strony jej właściciele (Boeing i Lockheed-Martin) nie kwapią się z zapewnieniem jej pieniędzy na ten cel. Czyli znowu lepiej pozbierać teraz trochę pieniędzy niż zainwestować i za kilka lat zarobić dużo więcej. Dlatego niestety rząd USA musi pomóc ULA przez pozwolenie na zakupy RD-180 oraz przez sponsorowanie rozwoju różnych elementów Vulcana. Inaczej pozostaniemy na placu boju tylko ze SpaceX i może Blue Origin.