Dwa starty rakiet w lipcu

W lipcu czekają nas dwa start rakiet – Atlas V w nudnej (401) konfiguracji wyniesie na orbitę satelitę GPS 2F-10 a Delta IV w dużo ciekawszej ( Medium+ (5,4) ) konfiguracji poleci z satelitą WGS-7. Ten pierwszy start jest 15 lipca prawie w samo południe i raczej na niego się nie wybiorę – trzeba by pojechać na Playalinda Beach, iść 30 minut w słońcu a widoki będą takie sobie, jako że bez silników na paliwo stałe rakieta będzie produkowała mało dymu i będzie się bardzo powoli wznosiła.
Za to ten drugi start będzie dużo bardziej widowiskowy – okienko otwiera się o 20:07 – jeszcze przed zachodem słońca, ale słońce będzie bardzo nisko, co da piękne efekty wizualne. Do tego rakieta ma cztery silniki na paliwo stałe i wyprodukuje olbrzymie ilości pięknego, śnieżnobiałego dymu. A ten oświetlony zachodzącym słońcem powinien mienić się kolorami. Tylko trzeba znaleźć jakieś dobre miejsce na obserwowanie tego startu – baza jest poza zasięgiem (FPCON BRAVO), więc pewnie będę musiał albo z drogi 401 w Cape Canaveral albo z plaży. 
Niestety po awarii Falcona 9 miesięczna ilość startów rakiet gwałtownie spadnie przez następne kilka miesięcy. Osobom mającym nadzieję że F9 wróci szybko do użytku chciałbym przypomnieć zeszłoroczną eksplozję rakiety Antares. Do dziś nie są znane przyczyny tej awarii. To znaczy wiadomo że bezpośrednią przyczyną było łożysko turbosprężarki, które się rozleciało, ale nadal nie wiadomo czy jego rozlecenie wynikało z błędu materiałowego, mikrokorozji, zanieczyszczeń w paliwie czy też jakiejś innej przyczyny. Bez poznania przyczyny awarii nawet nowy Antares nie poleci (bo jeżeli przyczyną był paproch ze zbiornika, to taka eksplozja może się powtórzyć). Podobnie będzie z Falconem 9 – o ile wiadomo że przyczyną awarii był gwałtowny wzrost ciśnienia w zbiorniku ciekłego tlenu, o tyle nadal nie wiadomo co go spowodowało. 
Edycja – wiadomości ze wiadomego źródła wskazują na to że awaria Falcona 9 była bardziej skomplikowana niż myślimy i składała się z kilku połączonych awarii. Nie mogę podać więcej szczegółów, ale jest już praktycznie pewne że nasze wczesne teorie o urwaniu się ładunku oraz o eksplozji butli z helem są błędne. Przyczyna wydaje się bardziej prozaiczna i polega na jednoczesnej awarii pewnych czujników oraz pewnego systemu zabezpieczającego przed rozerwaniem zbiornika. A druga ciekawostka jaka się pojawiła to szczegóły problemów z integracją Dragona – problem był na tyle zdumiewający (nie mogę niestety napisać o co chodziło), że drapię się w czoło jak coś takiego mogło nastąpić i czy przypadkiem SpaceX nie stracił swojego „mojo”. Nie, nie wydaje się by ten problem był w jakikolwiek sposób związany z awarią jaka nastąpiła. Jako że jednoczesna awaria wielu czujników jest nieprawdopodobna, to możemy zrozumieć dlaczego SpaceX ma problem ze znalezieniem przyczyn awarii. Do tego sądząc z wcześniejszych tweetów Muska nastąpiło coś bardzo nieprawdopodobnego. 
Marek Cyzio Opublikowane przez: