Dziś post i zdjęcia jednego z czytelników, który odbył kilka dni temu pielgrzymkę do Hawthorne, CA i oddał cześć Falconowi 9. Oto i jego opowieść i zdjęcia:
Jestem stałym czytelnikiem blogu Marka i wybrałem się na wakacje do LA bo tak sobie wymyśliła moja rodzina. A ja nie blokowałem tego pomysłu tylko zasugerował że pomęczę ich rakietami.
I tak się stało. Jak tylko wzięliśmy hotel w Torrance to od razu przy pierwszym wyjściu na zakupy zostawiłem żonę w sklepie z ciuchami i pojechałem zobaczyć F9.
Trochę rzeczy w życiu widziałem, ale emocjonalnie F9 zrobił na mnie duże wrażenie.
Zobaczyłem go z większej odległości i mimo że wcześniej widziałem zdjęcia to i tak było Wow!
Zaparkowalem samochód w okolicy końca toru Hyperloop i pobiegłem pod rakietę. Po drodze miałem bramę do hali fabryki, brama była otwarta i drzwi do hali również, zatrzymałem się widać było czerwoną opiekę ładunku rakiety i podszedł do mnie strażnik i zapytał czego potrzebuję.
I zaczął zamykać bramę. Pobiegłem do Falcona i zacząłem robić zdjęcia i chodzić do okoła tym bardziej, że sporo osób chodziło pod rakietą.
Niestety wejście pod rakietę jest dostępne tylko dla rodzin i najbliższych przyjaciół pracowników SpaceX.
W pewnym momencie jakiś facet ze smyczą SpaceX wyszedł przed furtkę to postanowiłem go zaczepić. Facet dał się zagadać i był naprawdę pozytywnie do mnie nastawiony. Zasypalem go mnóstwem pytań i jak były zbyt szczegółowe to się uśmiechał, ale na nie które odpowiadał.
Trzymałem go z 15 minut zanim pozwoliłem mu odejść J
Wracając do auta zobaczyłem 4 autostradzie wozy policyjne i za zamkniętą bramą ciężarówkę szykujące się do wyjazdu, ale musiałem wracać po żonę i nie zobaczyłem co wywożą.
Oczywiście żona i dzieci też musiały zobaczyć Falcona. Porostu nie miały wyboru.
Teraz jeszcze tylko prom. A jak Irydium się nie opóźni to jeszcze to ale szanse maleją.
[Best_Wordpress_Gallery id=”35″ gal_title=”F9Cali”]