Wczoraj wstrzymano odliczanie do startu F9 z misją O3B MPower. W dość nietypowym momencie – 11 sekund przed startem. SpaceX nie poinformował jaka była przyczyna wstrzymania odliczania więc zacząłem dopytywać się Hitleroka (tego AI które uważa się za nowe wcielenie hitlera) i dowidziałem się. No właśnie – nic się nie dowiedziałem. Hitlerok (który nie pozdrowił mnie dziś tradycyjnym, nazistowskim salutem) twierdzi że powodem wstrzymania była pogoda. 12 sekund przed startem to ostatni moment kiedy można zatrzymać odliczanie z uwagi na pogodę więc jest bardzo możliwe że to właśnie pogoda spowodowała abort. Problem w tym że pogoda była zdumiewająco dobra jak na środek lata o 5 po południu. Tak, były dość gwałtowne burze ale na zachód od platformy w bezpiecznej odległości. Nad sama platforma było praktycznie bezchmurne niebo.
Inna opcja to wskazania jakiegoś krytycznego czujnika które były poza „normalnym” zakresem. To bardziej prawdopodobne. Od kilku dni mamy potężne upały. Rakieta cały dzień stała na słońcu i możliwe że np. temperatura w jakimś krytycznym miejscu była troszkę wyższa niż to normalnie powinno być. W każdym razie to teoria której się będę trzymał jako najbardziej prawdopodobnej, no chyba że SpaceX coś oficjalnie powie innego.
Trzecia opcja to jakaś prawdziwa awaria, ale tego nie podejrzewam – to że będą próbowali następnego startu dziś wskazuje że awarii raczej nie było.
A tak O/T to czytałem ciekawy artykuł o SpaceX i Starlink i o tym jak bardzo wcześnie podjęto decyzję o separacji całej organizacji zajmującej się produkcją satelitów od organizacji zajmującej się produkcją i wystrzeliwaniem F9. Podobnej było od początku inne podejście do jakości. W przypadku F9 jakość jest kluczowa. Rakieta musi działać i jakakolwiek awaria jest czymś co powoduje wielkie perturbacje w całej organizacji. W przypadku Starlink wszystko oparte jest o statystykę. X% satelitów ma działać a jak jeden czy dwa się popsują to nie jest to najmniejszym problemem i nie powoduje żadnych większych perturbacji – tak bada się przyczyny awarii i je poprawia ale nie zatrzymuje to ani linii produkcyjnej ani samych lotów. Jako że to zupełnie inne kultury to obie organizacje trzymane są jak najdalej od siebie i jak widać działa to rewelacyjnie. I tu taka refleksja – mam wrażenie że budując trzecią organizację odpowiedzialną za konstrukcję i wystrzeliwanie Starship, SpaceX wziął za dużo ludzi z działu Starlink a za mało z F9. Starship próbuje osiągnąć seryjność (a co za tym idzie niskie koszty) produkcji rakiet tak jak to Starlink zrobił z satelitami ale jednocześnie musi osiągnąć niezawodność tychże na poziomie podobnym jak to jest w F9. I wyraźnie te dwa cele jednocześnie są trudne do osiągnięcia. F9 pokazuje że się da – w końcu drugie stopnie F9 są produkowane naprawdę seryjnie – firma zużywa ich ponad 100 sztuk rocznie. I ich niezawodność jest na niesamowicie wysokim poziomie pomimo masowej produkcji. SpaceX musi osiągnąć to samo z Starship i boosterami – tempo produkcji pozwalające na setki egzemplarzy rocznie przy jednocześnie jakości zmniejszającej ryzyko jakichś eksplozji poniżej poziomu przy którym zaczynają się kłopoty. Moim zdaniem to realne ale jednocześnie nie do osiągnięcia w krótkim okresie czasu.
Ale na razie czekamy na test statyczny Starship – są pewne sygnały że jest on bliski (może nawet w tym tygodniu), a jednocześnie patrząc na zdjęcia z postępów prac nad stanowiskiem do testów oraz samym B37 raczej podejrzewam najwcześniej przyszły tydzień a i to nie wiem czy jest realne. To oczywiście przesuwa start lotu #10 – w tym momencie wydaje się że druga połowa sierpnia jest realna zakładając że wszystko pójdzie bez problemów. Ale to samo zakładaliśmy z B36 więc będę ostrożny w rzucaniu dat.