Dziwna awaria japońskiego satelity

O awarii satelity ASTRO-H znanego także jako Hitomi wspominałem kilka tygodni temu. Okazuje się że wiadomo już co się stało. SpaceFlightNow informuje że przyczyną awarii był problem z inercyjnym systemem nawigacyjnym. Nie mam pojęcia na jakiej zasadzie działał ten system w tym satelicie (jest bardzo wiele najróżniejszych wersji tegoż), ale wiadomo co się stało – ni stąd ni z owąd system zaczął informować satelitę że się kręci ze niewielką prędkością (21 stopni na godzinę). Satelita próbował zlikwidować to kręcenie się używając swoich kół reakcyjnych, ale wszelkie próby tylko pogarszały sytuację – nie dość że satelita zaczął się naprawdę kręcić, to jeszcze system inercyjny informował o tym że kręci się coraz prędzej zamiast coraz wolniej. W końcu koła reakcyjne osiągnęły maksymalną dopuszczalną prędkość i komputer sterujący satelitą uznał że ma spory problem i postanowił ustabilizować satelitę za pomocą silniczków korekcyjnych i urządzenia szukającego słońca. Niestety to ostatnie nie było w stanie znaleźć słońca a do tego model matematyczny satelity, który miał komputer był błędny (nie zakładał wysuniętego teleskopu i rozłożonych ogniw słonecznych). I w ten sposób uruchomienia silniczków korekcyjnych zamiast zatrzymać ruch obrotowy satelity tylko go przyspieszyły. No i efektem końcowym było oderwanie się czegoś od satelity – nie wiadomo czy urwał się teleskop, czy jedno z ogniw słonecznych. Satelita obecnie kręci się w tempie jednego obrotu co pięć sekund – zbyt szybko by ogniwa słoneczne (jeżeli jeszcze je ma) były w stanie naładować baterie satelity. Jako że wszystko jest na niskiej orbicie okołoziemskiej, to atmosfera wywiera niewielki opór – fragmenty które odpadły od satelity powinny się spalić w atmosferze już w maju tego roku, a sam satelita powinien powoli wyhamować swoją prędkość obrotową. Dlatego nadal jest nadzieja na uratowanie przynajmniej części misji (sam satelita kosztował $280M Japonię i $55M NASA). Jednak nie wiadomo czy na pokładzie zostało jeszcze paliwo do silników korekcyjnych no i nie wiadomo jak duże są zniszczenia – co dokładnie odpadło. W związku z czym szanse na uratowanie misji są nikłe. Jeżeli nie uda się nawiązać kontaktu z satelitą, to spadnie on na Ziemię w okolicach 2020 roku.

Dziwi mnie że satelita nie miał zdublowanych (czy raczej potrójnych) systemów inercyjnych. Dziwi mnie także to że oprogramowanie korzystało wyłącznie z informacji systemu inercyjnego do określenia prędkości obrotowej satelity, szczególnie że wiemy że miał „szukacz słońca” – nawigację opartą o położenie gwiazd. Dziwne jest także to, że satelita miał zainstalowany niewłaściwy model matematyczny.

Marek Cyzio Opublikowane przez: