NASA kilka dni temu ogłosiła że dokonała modyfikacji kontraktu z Boeingiem – drugi testowy lot CST-100 stanie się jednocześnie pierwszym lotem operacyjnym. Czyli zamiast przycumować na dwa tygodnie do ISS, CST-100 byłby przycumowany przez sześć miesięcy. Do tego zamiast dwóch astronautów NASA, kapsuła zabrała by ich trzech. I tu mi się rachunek przestaje zgadzać. Co z dwoma astronautami Boeinga którzy będą lecieli w kapsule wraz z astronautami NASA? Oni też będą musieli siedzieć na ISS pół roku? Czy wrócą jakoś wcześniej Soyuzem? Czy w takim wypadku nie powinni już rozpocząć treningów z obsługi Soyuza? A poza tym czy przypadkiem astronauci Boeinga nie są wymagani w każdej z faz lotu a w szczególności przy lądowaniu? No i najważniejsze – do certyfikacji kapsuły do lotów załogowych potrzebne są dane z całego lotu testowego – czy to oznacza że certyfikacja CST-100 się opóźni o pół roku przez ten plan? Coś mi to wszystko zupełnie nie pasuje do kupy….
Zachodzi także pytanie czy SpaceX też uda się zdobyć tak lukratywną modyfikację kontraktu? Można założyć że taki lot po pierwsze będzie traktowany zarówno jako lot testowy jak i pierwszy z zakupionych przez NASA lotów załogowych – w ten sposób za pomocą jednej rakiety i kapsuły kasujemy pieniądze za dwa loty. Pewnie NASA wynegocjowała jakąś ulgę od Boeinga ale założę się że ten nowy kontrakt daje im sporo ekstra pieniędzy. Nawet dlatego że kapsuły mają ograniczoną trwałość (10 lotów) i taki lot jest warty 1/10 ceny wyprodukowania kapsuły. Cóż, czekamy na informacje o modyfikacji kontraktu ze SpaceX. Tyle że NASA nie potrzebuje obu kapsuł przyczepionych do ISS przez sześć miesięcy jednocześnie – NASA potrzebuje załatać dziurę pomiędzy ostatnim Soyuzem jaki kupili a pierwszym lotem załogowym firm komercyjnych (który odbędzie się najwcześniej w 2020 roku). Cześć tej dziury załatano korzystając z dealu stulecia jaki Boeing podpisał z Rosjanami w ramach rozliczenia się za Sea Launch – Boeing dostał „za darmo” (realne pieniądze były nie do wywalczenia) trzy miejsca w Soyuzach które potem wspaniałomyślnie sprzedał NASA. Ceny nie ujawniono ale można założyć ze było to kilkadziesiąt milionów za miejsce. Jednak wraz z dalszymi opóźnieniami SpaceX i Boeinga tej dziury się nie da załatać dodatkowymi trzema miejscami i NASA musi improwizować. W sumie teraz w interesie SpaceX jest ogłosić następne opóźnienie, najlepiej z pół roku – w ten sposób dziura się powiększy, NASA będzie potrzebowała ją jakoś zatkać a Boeing nie będzie miał niczego czym mógłby uratować NASA i trzeba będzie prosić SpaceX o modyfikację kontraktu na lot testowy 😉