Słuchając wczorajszych wypowiedzi Muska i różnych wcześniejszych jego postów oraz informacji o promach kosmicznych i tym jak i dlaczego naprawiano osłony termiczne w tychże, w końcu zrozumiałem gdzie leży główny problem z obecną osłoną termiczną. I wbrew pozorom nie jest on związany z odpadaniem płytek przy starcie (choć to też problem ale wygląda na to że został on w znacznym stopniu rozwiązany). Jednak głównym problemem nie jest odpadanie płytek (jak wiecie ten problem rozwiązano już w promach kosmicznych) ale erozja osłon termicznych podczas wejścia w atmosferę. Plazma działa na płytki jak woda wycinająca kaniony w lądzie. Powstają strumyczki i strumienie. I jak się wszystkich tych płytek nie wymieni przed następnym lotem to Starship nie przetrzyma drugiego lotu. A to oznacza że przed każdym lotem niezbędny jest czasochłonny i kosztowny serwis osłon termicznych.
SpaceX testuje nowe płytki o zwiększonej odporności na erozję ale nie ma róży bez kolców – jak płytka jest bardziej odporna na erozję to lepiej przewodzi ciepło i albo musi być grubsza i cięższa, albo trzeba zaakceptować większą temperaturę w danym miejscu. Jedno i drugie docelowo przekłada się na wzrost masy a co za tym idzie spadek udźwigu Starship. A jak wiemy SpaceX ma obecnie duży problem z udźwigiem więc dodatkowe jego pogorszanie nie wchodzi w rachubę.
W sumie ciekawe czy uda się rozwiązać ten problem, czy raczej SpaceX się podda, uzna że nie ma opcji zrobienia osłony termicznej która nie wymaga napraw po locie i znajdzie sposób na uproszczenie / przyspieszenie / automatyzację tych napraw tak by nie ograniczały one tempa lotów. Wystarczyło by żeby Starship przeżył 2-3 loty bez żadnych inspekcji osłon termicznych – to by pozwoliło na loty na Marsa gdzie inspekcja / naprawy będą raczej niemożliwe.