Szef ArianeSpace powiedział kilka dni temu że model biznesowy firmy nie usprawiedliwia budowy rakiet wielokrotnego użycia. To oczywiście wina rządów Europy, które zlecają za mało lotów. SpaceX ma pakiet zleceń wymagający do 60 lotów rocznie – przy takiej częstotliwości lotów rakieta wielokrotnego użycia ma sens. Jednak ArianeSpace może liczyć na co najwyżej kilkanaście lotów rocznie a może nawet mniej z uwagi na znacząco wyższą cenę lotu rakiety Ariane 5 i Ariane 6. Przy takiej częstotliwości lotów budowanie rakiety wielokrotnego użycia nie ma sensu.
Czyli mówiąc inaczej ArianeSpace staje się drugą ULA – zamiast konkurować na rynku (jak to firma robiła z dużymi sukcesami do tej pory), model biznesowy zakłada życie na kroplówce europejskich rządów oraz klientów którym albo nie wypada użycie tańszej rakiety, albo dla których czas oczekiwania na start jest ważniejszy niż cena. To ostatnie zakłada że opóźnienia SpaceX będą trwały przez następne kilkanaście lat – dość ryzykowne założeniem szczególnie że Ariane 6 wejdzie na rynek dopiero po 2020 roku. Co będzie jak na rynku pojawi się Blue Origin i zaoferuje ceny konkurencyjne do SpaceX + krótsze terminy?
Podobną opinię o rakietach wielokrotnego użycia mają Rosjanie. Korzystając z różnych mniej lub bardziej jawnych danych policzyli oni że jeżeli koszt przygotowania pierwszego stopnia Falcona 9 do ponownego lotu będzie w okolicach 5-8% kosztu budowy nowego pierwszego stopnia, to opłaca się używać rakiety wielokrotnie. W przeciwnym razie lepiej jest ją wyrzucać za każdym razem.
Nie wiem jakich magicznych równań użyli Rosjanie, ale podejrzewam że ich obliczenia są równie błędne jak obliczenia ULA na postawie których zdecydowano się wyłącznie na ratowanie silników. Jedne i drugie zakładają że klienci płacą za każdy kg udźwigu rakiety – zmniejszanie jej udźwigu przez żelastwo i paliwo niezbędne do lądowania bezpośrednio przekłada się na koszt. Problem w tym że wcale tak nie jest – satelity mają ustaloną masę i jeżeli satelita waży 5 ton a do wyboru są dwie rakiety z których jedna ma 5 ton udźwigu a druga 6 ton, to klient wybierze tą która jest tańsza, bo płacenie za dodatkowy udźwig którego nie wykorzysta nie ma sensu. I na tym założeniu opiera się strategia SpaceX – w tym momencie dodatkowym kosztem startu (poza odzyskaniem kosztów stałych projektowania) jest jedynie koszt paliwa, a ten jest śmiesznie niski. I wtedy rachunek ekonomiczny przedstawia się zupełnie inaczej.
P.S. Rosja obniżyła cenę startu Protona z $90-$100M do $70M.