Dziś następna ciekawostka z cyklu „wszystko co jest związane z F-35 jest do niczego” – tym razem nie chodzi o sam samolot, ale oprogramowanie do jego serwisowania. Reklamowano je jako coś niezwykłego, co pozwoli na znaczne skrócenie czasu potrzebnego na przeglądy, zwiększenie dostępności samolotów do misji bojowych i panaceum na hemoroidy (no może to ostatnie to nie). Niestety oprogramowanie podobno jest raczej niedopracowane i jak na razie 80% wszystkich zaleceń jakie wydaje jest błędne. Do tego chodzi ono bardzo wolno powodując frustrację mechaników i spowalniając proces serwisowania samolotów.
Oprogramowanie ma 5 milionów linii kodu + własny, dedykowany superkomputer ważący prawie pół tony. Docelowo ma ono działać na laptopach, ale do tego daleka droga.