FAA idzie na wojnę ze SpaceX

Wygląda na to że SpaceX nie dopełnił zobowiązań wobec FAA i agencja postanowiła postawić się okoniem. Jak wszyscy dobrze wiedzą lot SN-8 nie był perfekcyjny a i testowanie SN-9 nie było bezproblemowe. Wyraźnie firma nie zrobiła i nie przekazała do FAA pełnej analizy przyczyn anomalii.

Z jednej strony to trochę bez sensu. Szybkie prototypowania polega na tym żeby nie spędzać pół roku na analizowaniu każdej awarii do samego końca ale żeby znaleźć pierwszą najbardziej prawdopodobną przyczynę awarii, naprawić i spróbować czy pomogło. Problem w tym że SN-9 lata w powietrzu i jest w stanie narobić potwornych zniszczeń gdyby się wymknął spod kontroli. Do tego Boca Chica jest bardzo blisko zabudowanych terenów co dodatkowo powoduje że FAA nie jest skłonne pozwolić na Muskowe eksperymenty bez wystarczających danych że komuś nie przywali kawałek blachy w głowę. Ostatnia sprawa to 737-MAX. Agencja za bardzo wierzyła w zapewnienia Boeinga że ich samolot jest bezpieczny bez samodzielnej weryfikacji i dobrze wiemy jak to się skończyło. Dlatego nie ma szans na to by tym razem przymrużyła oczy i puściła start rakiety bez dopilnowania że wszystkie regulacje są spełnione. To oczywiście nie ma nic wspólnego z bezpieczeństwem, ale jak rakieta walnie w ludzi to FAA będzie mogła mówić że oni zrobili wszystko na co im prawo pozwala. Myślę że najwcześniejszy termin startu to połowa przyszłego tygodnia. Co by się zgadzało z plotkami jakie dawno temu przekazywałem że problemy z SN-9 opóźnią start do lutego.

Marek Cyzio Opublikowane przez: