Zestaw szczęśliwych pracowników SpaceX oraz jeden silnik Merlin Vacuum. Cechą charakterystyczną Merlin Vacuum jest sposób pozbywania się spalin z turbosprężarki – o ile „zwykłe” Merliny mają po prostu rurę która sterczy obok dyszy i którą wali czarny dym, o tyle Merlin Vacuum ma podobne rozwiązanie jak w silniku F-1 od Saturna V – spaliny dostarczane są do dyszy w miejscu gdzie ciśnienie jest już na tyle niskie że nie powoduje to problemów. Zwiększa to minimalnie ciąg a jednocześnie eliminuje asymetrię ciągu. Co ciekawe takie rozwiązanie zastosowano dopiero w Merlin 1D Vacuum – wszystkie zdjęcia wersji 1C jakie znalazłem mają rurę jak w zwykłej wersji. Dodatkową zaletą jest to że wydech z turbosprężarki ma niższą temperaturę niż spaliny z komory głównej, nawet po już dość sporym rozprężeniu – dzięki temu udaje się trzymać cieplejsze gazy z daleka od ścianek dyszy, która od tego miejsca nie jest już chłodzona kerozyną. Oczywiście na zdjęciu silnik jest bez całej dyszy – jest ona olbrzymia, wielkości samego silnika. Jako że silnik pracuje w próżni, to nie istnieje ryzyko nadrozprężenia (ciekawe czy to właściwe tłumaczenie angielskiego overexpansion) – zakładając zerową masę najlepszym rozwiązaniem była by nieskończenie długa dysza. Jednak dysze ważą i do tego trzeba je jakoś zmieścić w osłonie więc ich rozmiar jest ograniczony tymi parametrami.