W sumie to nie wiem po co o tym piszę bo to oczywiste, ale jako że parę razy wspomniałem na blogu o EM-Drive to wypada kontynuować temat. Na sympozjum Space Propulsion 2018 przedstawiono wyniki prac grupy naukowców z uniwersytetu w Dreźnie. Dostają oni pieniądze na testowanie wszelkiego rodzaju „nowych” koncepcji napędów – np. napędy antygrawitacyjne, napędy korzystające z rezonansu wszechświata oraz napędy „odpychające” się od struktury wszechświata. No i właśnie jednym z nich jest EM-Drive. W odróżnieniu od poprzednich, często bardzo amatorskich testów działania tego napędu, naukowcy z uniwersytetu w Dreźnie postanowili sprawdzić z dużą dokładnością ciąg jaki produkuje EM-Drive. I wyszedł im on zauważalnie duży. Niestety także kiedy EM-Drive był wyłączony – kable zasilające EM-Drive tworzyły wystarczająco mocne pole magnetyczne by jego siła została zarejestrowana przez urządzenia pomiarowe. To wyjaśnia także poprzednie wyniki badań innych autorów w czasie których EM-Drive działał także kiedy nie powinien był działać – wystarczyło że było podłączone zasilanie i pojawiała się siła. Elektromagnetyczna…. Czyli kryzysu w fizyce nie mamy, EM-Drive to hoax, sztucznej grawitacji nie umiemy produkować (co jest przykre bo produkowanie fotonów i elektronów mamy w jednym palcu a grawitony za nic nam nie wychodzą), rezonans masy z wszechświatem nie zachodzi a podbój wszechświata będziemy musieli odłożyć na później bo jak kiedyś pisałem ilość energii niezbędna do wyrzucenia czegokolwiek poza naszą galaktykę jest poza zasięgiem ludzkości. Smutne, ale prawdziwe.