Fort Jefferson

Fort Jefferson z lotu ptaka

Dziś kilka słów o największym budynku z cegieł na zachodniej półkuli. Tym budynkiem jest Fort Jefferson – jeden z najciekawszych zabytków XIX wieku. Budowę tego fortu rozpoczęto w 1846 roku – po 17 latach planowania i przygotowań. Było to niezwykle trudne zadanie, przede wszystkim z uwagi na lokalizację – na wysepce Garden Key znajdującej się w archipelagu Dry Tortugas na środku Zatoki Meksykańskiej z dala od lądu (Key West jest 110 km na wchód a Havana 170 km na południe). Archipelag odkrył w 1513 roku Ponce de Leon szukając źródła wiecznej młodości. Nie znalazł go na tych wyspach (bo nie ma na nich wcale słodkiej wody), ale jako że widział wokół nich wiele żółwi, to nazwał je „Tortugas”. Dość szybko na mapach dodano przymiotnik „dry” (suche) by ostrzec żeglarzy że nie ma tam wody do picia. I na jednej z tych wysepek postanowiono zbudować fort.

Fort był planowany z wielkim rozmachem – zajmował 19 hektarów powierzchni (wypełniając szczelnie wysepkę Garden Key), do jego budowy użyto ponad 16 milionów cegieł, zbudowany jest na planie nierównego sześciokąta (dwie ze ścian mierzą po około 100 metrów a pozostałe cztery po 145 metrów), wyposażony został w 410 wielkich dział. Niestety konstruktorzy pomimo 17 lat przygotowań, obliczeń i badań źle go zaprojektowali. W projekcie przewidziano bardzo zmyślny system zdobywania i przechowywania wody pitnej – deszczówka z dachu fortu miała być zbierana do rur idących wewnątrz ścian do wielkich naczyń z paskiem w których by się oczyszczała a następnie spływała do cystern zbudowanych w podziemiach. W ten sposób żołnierze mieliby stale dostęp do chłodnej i świeżej wody. Niestety genialny w swej prostocie plan nie wypalił – budowniczowie nie obliczyli dokładnie parametrów podłoża. I w czasie instalowania dział i kończenia budowy okazało się że ciężar budynku spowodował osiadanie gruntu a to spowodowało pęknięcia w ścianach cystern. A że były one pod ziemią (i pod poziomem morza) to zaczęła się do nich przesączać woda morska. I w ten sposób zapasy słodkiej wody stały się bezużyteczne. W związku z czym wodę trzeba było dostarczać.

Fort był aktywnie używany w latach 1860-1930, w szczycie przebywało w nim ponad 2000 ludzi. Warunki do życia były tak trudne, a rola militarna na tyle niewielka że dość szybko zamieniono fort na więzienie. Najsłynniejszym więźniem jaki siedział w Fort Jefferson był dr Samuel Mudd – lekarz który poskładał złamaną nogę mordercy prezydenta Lincolna. Mudd jako więzień zasłużył się w czasie epidemii żółtej febry jaka wybuchła w forcie w 1867 roku i dwa lata później został uniewinniony przez prezydenta Andrew Johnsona.

US Army już w 1888 roku uznała że koszt utrzymywania fortu jest za duży (huragany i słona woda nie lubią się z uzbrojeniem) i przekazała go w władanie organizacji Marine Hospital Service która stworzyła w forcie szpital zakaźny. Fort sobie powoli niszczał aż do roku 1930’stego kiedy to prezydent Roosevelt po zobaczeniu go nakazał wpisać go na listę pomników narodowych. Fort został wpisany do Narodowego Rejestru Miejsc Historycznych w 1970 roku a w 1992 roku archipelag Dry Tortugas został Parkiem Narodowym.

Obecnie można tam dotrzeć na jeden z trzech sposobów:

  • własną łodzią, ale trzeba mieć do tego przyzwoitą łódź bo 110 km podróż po zatoce znanej z gwałtownych zmian pogody to nie przelewki
  • szybkim katamaranem Yankee Freedom II wypływającym z Key West codziennie o 8 rano. Podróż zajmuje około dwóch i pół godziny w jedną stronę. Cena $165 od osoby.
  • samolotem lądującym na wodzie – wylatuje on także z Key West, ale przelot trwa jedynie 45 minut a cena jest niewiele większa niż katamaranu – $280 od osoby.

Jako że idea spędzenia pięciu godzin na łodzi wydawała nam się nie do zaakceptowania a własnej łodzi oceanicznej nie mamy to wybraliśmy oczywiście samolot. Moja żona trochę panikowała jak się dowiedziała że na Dry Tortugas nie ma pasa startowego i trzeba lądować na wodzie, ale dała się wsadzić do samolotu. Sam lot jest bardzo ciekawy, bo pilot leci nisko i wolno i pokazuje po drodze wiele interesujących miejsc – np. wrak statku którego maszt nadal sterczy nad wodę. W czasie lotu można także zobaczyć rekiny pływające w wodzie oraz olbrzymie żółwie. Przed lądowaniem pilot wykonuje szybki przelot wokół wyspy tak by można było zrobić zdjęcia (tytułowe zdjęcie na górze jest właśnie w tym momencie zrobione). Samo lądowanie okazało się bardzo przyjemne i zupełnie nie rzucało. Pilot podjechał samolotem aż pod samą plażę tak że można było wyjść z samolotu bez wchodzenia do wody.

Poza niesamowitym fortem, na wyspie jest jeszcze jedna atrakcja – rafy koralowe. Są one bardzo blisko brzegu i wyposażeni w rurkę, płetwy i maskę możemy się do nich dostać w kilka minut. Trzeba tylko uważać na rekiny, które lubią tam pływać. Woda była bardzo ciepła – nawet moja żona która jest niezwykle niechętna do wchodzenia do zimnej wody zanurzyła się i popływała. Rekina nie spotkaliśmy, korale były, ryby także (niektóre spore). Poniżej kilka zdjęć z Fort Jefferson. Zrobiłem także panoramy, są w tym poście. Zrobiłem także dwa filmiki pokazujące start i lądowanie samolotu, są one na dole.

Fort Jefferson jest naprawdę niezwykłym miejscem i wszystkim, którzy wybierają się zobaczyć Florida Keys a w szczególności Key West gorąco polecam wzięcie pod uwagę wycieczki na Dry Tortugas.

Zbrojownia
Wnętrze fortu
Widok z dachu
Sea Wall i zaraz obok niej piękna rafa koralowa
Wnętrze fortu
Dziedziniec
Dziury z których sterczały działa
Fosa
Wejście do fortu
Samolot który nas przywiózł


W ten sposób odhaczyliśmy następny park narodowy z naszej „bucket list” 🙂

Marek Cyzio Opublikowane przez: