Po pierwsze mniej niż tydzień do startu! Wygląda na to że start odbędzie się trochę wcześniej niż oryginalnie planowano – w tym momencie pierwsze okienko otwiera się o 21:47 mojego czasu w poniedziałek, 31 marca. Wszystko zależy od pogody na Pacyfiku. I właśnie to mnie sprowokowało do napisania tego posta – to misja załogowa na orbitę polarną. Nigdy dotąd nie wystrzeliwano kapsuły załogowej na taką orbitę. I pierwszym pytaniem jakie trzeba sobie zadać to „gdzie w razie czego wyląduje kapsuła?”. W czasie misji do ISS jest siedem lokalizacji gdzie kapsuła by wylądowała, od wybrzeża Cape Canaveral, poprzez okolice Myrtle Beach a skończywszy na zachodnim wybrzeżu Irlandii. W przypadku Fram2 nie znalazłem nigdzie dokładnych lokalizacji, ale patrząc na trajektorię lotu, to pewnie zaplanowano awaryjne miejsca lądowania na morzu Karaibskim a potem na Pacyfiku u wybrzeża Chile. I pewnie pogoda właśnie w tamtych okolicach będzie decydowała o tym kiedy dokładnie poleci Fram2.
Druga ciekawostka jaką wyczytałem to mały problem techniczny związany z ilością elektroniki jaką planują zabrać ze sobą astronauci. Okazuje się że Dragon2 nie ma wystarczającej mocy by ładować wszystkie urządzenia które chcą wziąć – cztery iPady mini, dwa iPhony, trzy laptopy i radio HAM. Dlatego na pokładzie znajdzie się bateria power banków. Pewnie pokaźna, bo ładowanie trzech laptopów przez trzy do pięciu dni jednak wymaga sporo energii (no chyba że to jakieś MacBooki Air). Jestem ciekaw jakie zabezpieczenia są na pokładzie na wypadek jakiegoś pożaru tych akumulatorów litowych, w końcu nie da się raczej otworzyć okna i wywalić czegoś na zewnątrz. Nikt by nie pozwolił wziąć tyle akumulatorów litowych na pokład samolotu właśnie z uwagi na ryzyko pożaru.
Lądowanie Fram2 prawie na pewno odbędzie się na Pacyfiku w okolicach Kalifornii, wydaje się że istnieje trajektoria która pozwala na wylądowanie relatywnie blisko wybrzeża a jednocześnie nie zrzucenie resztek „bagażnika” Dragona na głowy ludzi w Oregonie lub Kalifornii.
Nigdy jeszcze nie wysłano ludzi na 90 stopniową orbitę – przede wszystkim dlatego że na początku lotów załogowych ważniejsze było osiągnięcie orbity niż przelecenie nad biegunami a potem misje latały albo na Księżyc albo do stacji kosmicznych a jedno i drugie nie wymagało lotu nad biegunami. Rekordową misją do tej pory był Vostok 6 o inklinacji ~65 stopni (leciała nim Walentina Tierieszkowa). ISS lata na orbicie z inklinacją ~51 stopni. W sumie jedynymi ludźmi w kosmosie którzy widzieli bieguny Ziemi byli astronauci Apollo a to tylko dzięki temu że byli wystarczająco daleko od Ziemi.
Pierwszy stopień F9 będzie oczywiście lądował na LZ-1 więc jeżeli tylko pogoda dopisze, to mogą być niesamowite widoki. Niestety z pogodą nigdy nic nie wiadomo – np. wczorajsze lądowanie F9 było niezbyt spektakularne z uwagi na chmury – w sumie tylko landing burn było widać a i to nie za bardzo.