BBC opublikowało wczoraj ciekawy artykuł o awariach satelitów Galileo. A konkretnie to o awariach zegarów na tych satelitach. Jak pewnie wiecie super-dokładny zegar jest podstawą systemu globalnego pozycjonowania. Satelity Galileo miały być lepsze od amerykańskiego GPS (a właściwie jego wcześniejszych wersji) jako że na pokładzie każdego satelity są cztery zegary – dwa „tradycyjne”, używające rubidu i dwa nowej technologii używające maserów wodorowych. Te ostatnie maja większa dokładność co ma zwiększyć dokładność pozycjonowania do mniej niż 1 metra.
Problem w tym ze jedne i drugie zegary się sypią. Jak do tej pory wysłano 18 satelitów na orbitę. Każdy z nich ma dwa zegary rubidowe i dwa na maserach wodorowych. Trzy zegary rubidowe w konstelacji i sześć wodorowych zdażyło już wysiąść. Większość awarii wystąpiła w czterech pierwszych satelitach – psują się w nich głównie masery wodorowe – w czterech satelitach padło ich pięć a to oznacza ze jeden z satelitów nie ma już żadnego działającego wodorowego i jego dokładność zmalała. A co za tym idzie dokładność całej konstelacji. Z rubidowymi jest jeszcze gorzej, bo wszystkie awarie wystąpiły w „nowych” satelitach. Do tego w jednym z nowych wysiadł także maser. Dokładając do tego dwa satelity na niewłaściwej orbicie (awaria Soyuza), to Galileo nie jest w najlepszej kondycji. Co gorsza ESA wie ze wszystkie zegary rubidowe w obecnych satelitach wysiądą wcześniej czy później – ich awarie związane są z błędem projektowym który powoduje zwarcie po pewnym czasie. A to oznacza ze wcześniej czy później trzeba będzie wymienić wszystkie satelity na nowe. Najprawdopodobniej przed planowanym okresem wymiany. W przypadku maserów sprawa nie jest już taka jasna – podejrzewa się ze problemem jest znowu ich konstrukcja. Maser który zostanie wyłączony na dłuższy czas nie chce się potem włączyć.
Czyli podsumowując – budowanie nawigacji satelitarnej wcale nie jest takie łatwe…