Dziś gotujemy chińską zupkę słodko-kwaśną. W tym celu udajemy się najpierw na Amazon.com i kupujemy zupkę w pudełku marki Annie Chun’s – 100% naturalna, żadnych konserwantów i glutaminianu. Następnie zaopatrujemy się w szklankę gorącej wody. Otwieramy pudełko, znajdujemy w nim trzy torebki. Ciekawość nas rozpiera co jest w każdej z nich, ale walczymy z ciekawością i otwieramy tylko jedną, przeźroczystą w której znajduje się coś przypominające posklejane kluski. Wrzucamy ten obiekt do pudełka i zgodnie z instrukcją zalewamy gorącą wodą w celu „rozluźnienia i zmiękczenia klusek”. Po kilku minutach kluski są nadal monolityczne, więc poddajemy się i zgodnie z dalszymi krokami instrukcji odsączamy je korzystając z pokrywki pudełka. Uwaga na palce! Pokrywka ma to do siebie że woda sika nam na palce i sycząc oraz mrucząc niecenzuralne wyrazy na temat ten Chinki z pudełka, upuszczamy pojemnik do zlewu. Kluski okazują się jednak rozklejone, więc wyciągamy je ręcznie ze zlewu (zastanawiając się czy nie są przypadkiem żywe, bo się wyraźnie wyrywają) i wkładamy do pojemnika. Teraz możemy zaspokoić swoją ciekawość – otwieramy dwie pozostałe torebki. W jednej jest coś w rodzaju jedzenia dla astronautów (wielokolorowy prostokąt o niepokojącej konsystencji i zapachu), a w drugiej pasta o pięknym, ciemnobrązowym kolorze. Wrzucamy zawartość obu torebek do pojemnika, na uratowane kluski i zalewamy wodą, zamykamy wieczko i wsadzamy na 90 sekund do mikrofali. Po 40 sekundach następuje stłumiony wybuch i wieczko odpada. Tak, trzeba umyć mikrofalę. W końcu wyjmujemy gotowy produkt, czekamy aż ostygnie a następnie zanurzamy łyżkę i jemy. Osoby o sparaliżowanym zmyśle smaku pewnie będą zachwycone, wszyscy inni powinni raczej tego unikać. Aha, to co zobaczymy po zdjęciu wieczka w żaden sposób nie przypomina tego na zdjęciu – jest raczej szarobrązowym płynem. Istniejących na zdjęciu grzybów nie zauważyłem, natomiast kawałek karłowatej, czerwonej papryki znalazłem jeden. Za to jest sporo czegoś co pewnie było kiedyś tofu oraz cebuli nieudolnie naśladującej bok choy.
P.S. Ostrzegałem że blog stanie się blogiem rakietowo-kulinarnym, związek tego produktu z rakietami powinien się wyjaśnić za kilka godzin jak już organizm przetrawi.
P.P.S. Wg. zapewnień producenta, pojemnik w jakim jest sprzedawana zupka jest biodegradowalny. Ale w smaku smakuje zupełnie jak plastik.