Hel w lipcu

Wbrew tytułowi nie będzie o wypoczynku nad pięknym, polskim morzem ale o problemach Starliner’a. NASA oficjalnie nadal nie podjęła decyzji o tym czy można lecieć z tym przeciekiem helu, czy raczej trzeba go naprawić. Jednak wszystkie znaki wskazują na to że naprawa będzie niezbędna. I wtedy najwcześniejszy termin w którym Starliner może polecieć w kosmos to lipiec.

Okazuje się że przeciek helu został zauważony już w czasie pierwszego odliczania do startu, jednak wtedy uznano go za tak mały że kapsuła może lecieć i gdyby nie ten zaworek w Centaur, to Starliner by poleciał. I nie wiadomo jakby się to skończyło dla kapsuły i załogi. Problemem nie jest obecne tempo wycieku, ale to czy w czasie startu nie zwiększy się on, Wyciek jest na jakimś kołnierzu łączącym dwie rury – jak pewnie pamiętacie Elon Musk nie cierpi tych kołnierzy i w Raptorze V3 zlikwidowano ich tyle ile się da. Nie bez powodu – nie dość że zwiększają one masę, to jeszcze mają brzydką tendencję do rozszczelniania się.

Opóźnienie Starlinera powoduje wiele problemów zarówno dla NASA jak i dla ULA. NASA ma dość napięty harmonogram tego co i kiedy cumuje do ISS – w sierpniu do ISS leci załogowy Dragon a to także oznacza lot poprzedniego Dragona na ziemię. We wrześniu planowany jest start towarowego Dragona.

ULA planuje na lato misję CERT 2 Vulcana (prawie na pewno z kawałkiem betonu jako ładunkiem, bo Dream Chaser nie będzie gotowy na czas), a po drodze musi jeszcze wystrzelić innego Atlas V z ładunkiem dla wojska. I to wszystko trzeba obsłużyć za pomocą jednej platformy startowej i jednej VIF – jak Starliner i wojskowy start będą musiały zamienić się miejscami, to trzeba będzie kompletnie zdemontować Atlas V od Starliner’a i odwieźć go do hangaru. To kupa roboty.

Tory Bruno ostatnio X’uje zdjęcia nowej platformy startowej jaka jest produkowana dla Vulcana ale sama platforma wiele nie załatwia bo nie da się poskładać rakiety na świeżym powietrzu a i przetrzymywanie jej na deszczu przez dłuższy czas nie wchodzi w rachubę. Potrzebny jest drugi VIF i o ile są plany budowy takiego, to nadal jej nie rozpoczęto. W sumie ciekawe dlaczego, skoro ULA planuje spore tempo lotów Vulcana i bez tego drugiego VIF jest ono nie do osiągnięcia. Pewnie po prostu nie ma kasy bo ULA jest w trochę zawieszeniu podczas gdy trwają przepychanki o to czy i za ile ją kupi Blue Origin.

Dlatego polecam czytelnikom wybranie się na hel w lipcu, w ten sposób będziecie mogli symbolicznie uczcić problemy Boeinga. Tylko nie lećcie tam 737-MAX9!

P.S. Lecąc do Japonii leciałem 737-MAX9 i nie odpadły żadne drzwi. Leciałem też 787-9 i nie urwały się skrzydła.

Marek Cyzio Opublikowane przez: