Ciąg dalszy wspomnień z Peru – dziś wyruszamy na szlak! Po rannej pobudce i śniadaniu w dopiero co wykończonej jadalni (która nadal była raczej taka mało gotowa – „kuchnia” hotelowa składała się z przenośnej kuchenki gazowej z butlą oraz jednego kranu z zimną wodą, na tej kuchence pracownica zrobiła nam jajecznicę), zapakowano nas w autobusik i zawieziono do miejscowości nazywanej km 82. Miejscowość ma jakąś bardziej przyzwoitą nazwę (Piscacucho), ale wszyscy nazywają ją km 82 jako że jest ona 82 kilometry od Cusco. Przez tą miejscowość przechodzą tory kolejowe i tu właśnie zaczyna się Inca Trail. Miejscowość znajduje się na relatywnie niewielkiej wysokości 2800 metrów n.p.m.
Na miejscu oddaliśmy nasze sakwy porterom, założyliśmy plecaki i ruszyliśmy w drogę. Pierwszym etapem jest kontrola paszportów – jak na granicy. Nawet pieczątkę w paszporcie dostaliśmy! Potem droga prowadziła wzdłuż rzeki i wiosek, co było całkiem przyjemne jako że można było zakupić słodycze, wodę i piwo! Szliśmy powoli, ale już od początku okazało się że kilka osób zostaje z tyłu. Mi się udawało trzymać czołówki, pomimo że miałem najcięższy ze wszystkich plecak + targałem olbrzymi aparat (który ważył więcej niż wiele z plecaków innych uczestników).
Po drodze minęliśmy kilka ciekawych ruin Inków – Qoriwayrachina, Patallaqta oraz Willkaraqay. Wszystkie z nich były już tymi nie splądrowanymi przez Hiszpan. Spotykaliśmy także wiele okazów fauny – osiołki, świnki, byki, owieczki, pieski i kotki. W połowie drogi zatrzymaliśmy się na lunch – nasi porterzy zdążyli nas wyprzedzić na szlaku, dobiec do miejsca lunchu, rozstawić namiot jadalny i ugotować/upiec jedzenie. Jak tylko skończyliśmy to błyskawicznie wszystko złożyli i znowu pobiegli naprzód by zbudować obóz dla nas i ugotować obiad.
Dzień skończył się na dotarciu do naszego pierwszego obozu w miejscu nazwanym Wayllabamba znajdującym się 3000 metrów n.p.m. Pole namiotowe było spore, namioty były już rozstawione, obiad gotowy, a jedna z mieszkanek tej wioski przyniosła w kubełku dużo piwa które skwapliwie od niej zakupiliśmy. Nie byliśmy nawet jakoś szczególnie zmęczeni – pierwszy dzień był lekkim spacerkiem. Tego dnia mieliśmy także oficjalne zapoznanie się z porterami – każdy z nich opowiedział o sobie – ile ma lat, ile żon, dzieci i tym podobne. Z tego co zrozumiałem to potomkowie Inków nie za bardzo lubią się żenić, i raczej wolą utrzymywać luźniejsze związki z jedną lub więcej kobietami. Po kolacji położyliśmy się w zdumiewająco komfortowych namiotach i poszliśmy spać.
Noc była trochę śmieszna, jako że ktoś zapomniał zamknąć furtki na naszą część campingu i między namioty dostał się osiołek. Na szczęście ktoś go usłyszał i przegonił, ale w ferworze ucieczki osiołek nastąpił trochę na nasz namiot. Nic się nie stało, jednak obudzenie o 2 nad ranem przez osła wydającego nieodpowiednie dźwięki było dla mnie czymś nowym. Następnego dnia pobudka miała być bardzo wcześnie – o 5 rano. Jako że pogoda dopisywała a drugi dzień miał być bardzo ciężki, to nasz przewodnik chciał żebyśmy najtrudniejszy fragment szlaku przeszli zanim będzie upał.
Następnego dnia rano… To już w następnym odcinku!
|
Miejscowość nazywana km. 82 – tu zaczyna się Inca Trail |
|
Nasza grupa przy znaku Inca Trail |
|
Porterzy z naszymi bagażami |
|
Tablica wyjaśniająca w kiepskim angielskim czego nie wolno. |
|
Most graniczny – w tej chatce sprawdzają paszporty |
|
Na szlaku |
|
Porter o pięknym imieniu Qurvas |
|
Owieczki |
|
Byk |
|
Nasza grupa na szlaku |
|
Nasz przewodnik przedstawia nam Qurvasa |
|
Dolina rzeki a my się powoli wspinamy w górę |
|
Kaktusy które jedliśmy |
|
Zebrane owoce kaktusów które potem zjedliśmy (były PYSZNE!) |
|
Skały obrośnięte roślinkami które u nas są ozdobne |
|
Rozstawiony namiot na lunch |
|
Osiołek |
|
Kotek który nie dawał nam jeść lunchu |
|
Świnka |
|
Wioska Tarayoq w której jedliśmy lunch |
|
Mapka pokazująca co nas czeka w następnych dniach |
|
Grupa w gotowości bojowej |
|
Śpiący piesek |
|
Namioty na campingu w Wayllabamba |
|
Pamiątkowe zdjęcie całej wycieczki z porterami |
Like this:
Like Loading...