Interstellar

Wybraliśmy się wczoraj z żoną na obejrzenie tego filmu. Recenzje były znakomite, więc udało mi się namówić małżonkę na pójście na film sci-fi (ona nie lubi tego gatunku filmów). Ponieważ wszyscy recenzenci sugerowali żeby pójść do IMAX’a, więc tak zrobiliśmy. Rzeczywiście rozmiar ekranu + (a może przede wszystkim) jakość dźwięku pozwoliły na znacznie lepsze wczucie się w film. Ale… Ale film jest wcale nie taki super jak go reklamują. Tak, jest fajny, i tak, polecam wybranie się do kina (IMAX!) by go obejrzeć, ale bądźcie przygotowani że nie jest on filmem wybitnym.

Dlaczego? Przede wszystkim jest sporo dłużyzn. Można by spokojnie wyciąć 30 minut scen z tego filmu i widz by nic nie stracił. Szczególnie początek opowiadający o ciężkiej doli ludzkości na planecie na której została tylko kukurydza jest strasznie długi i nudny. Po drugie osoby wiedzące o fizyce więcej niż absolwent liceum będą robiły krzywe miny na teorie o grawitacji i czasie wypowiadane przez różnych „naukowców” w filmie. Ale w końcu podróże w czasie, wpadanie do czarnych dziur i tym podobne manewry wykonywane przez bohaterów filmu muszą się udać i do tego celu trzeba nagiąć naukę. Jednak w dziedzinie ilości głupoty ten film wydaje się być zdecydowanie na wyższym poziomie niż Gravity, które pomimo że nie łamało praw fizyki, to łamało prawa zdrowego rozsądku. Właśnie – porównując do Gravity mam wrażenie że Gravity było jednak troszkę lepsze.

Przyjemność z oglądania filmu dodatkowo zepsuła nam jakaś kompletna idiotka, która postanowiła wziąć do kina na oko trzymiesięcznego niemowlaka. Tak, czytelnicy się nie przewidzieli – na sali była kobieta z maleńkim dzieckiem. Bachor się na początku filmu zachowywał dość grzecznie, coś tam sobie gaworzył (co tworzyło ładny podkład dla depresyjnych scen umierającej ziemi), ale przy pierwszym większym wybuchu rozdarł się na całe kino. Kobieta próbowała go uspokoić karmiąc go piersią, ale drugi, jeszcze większy wybuch (IMAX ma taki dźwięk że wszystko się trzęsie) spowodował że bachor zaczął wrzeszczeć w niebogłosy i osoby siedzące obok niej poprosiły by sobie poszła. Wywiązała się małą dyskusja o tym że to dyskryminacja i że ona zapłaciła za bilet i że też ma prawo oglądać, ale w końcu chyba sama nie słyszała nic przez wrzaski bachora i sobie poszła. Co ciekawe próbowała powrócić co najmniej dwukrotnie ale na szczęście wybierała momenty w których akurat coś wybuchało na ekranie i bachor już w korytarzu rozdzierał mordę i rezygnowała. Nigdy w życiu nie widziałem czegoś podobnego i zastanawiam się jak bardzo upośledzonym umysłowo trzeba być by wziąć kilkumiesięczne dziecko do kina. A już szczególnie na film w którym eksplozje są tak głośne że człowiek odruchowo się kurczy.

Marek Cyzio Opublikowane przez: