Jak dzikie zwierze :)

Dziś rocznica pierwszego lotu „używanej” rakiety – SES-10. I za chwilę (taką dłuższą) – 7:13 rano czasu kalifornijskiego czyli 10:13 mojego czasu czyli 16:13 czasu polskiego – poleci znowu używana rakieta. Której SpaceX nawet nie będzie próbował ratować. Ale nie wszystko pójdzie w ramiona Posejdona – w czasie tego lotu SpaceX planuje złapanie połówki osłony ładunku. W siatkę, jak dzikie zwierze. Ciekawe czy im się uda? Wymagana precyzja jest spora – siatka jest tylko trochę większa niż osłona ładunku. Biorąc pod uwagę jak trudno jest skoczkom spadochronowym trafić w dokładny punkt i to że punkt będzie na oceanie – fale itp. będą powodowały że będzie się trochę poruszał – to złapanie tej osłony będzie wielkim sukcesem SpaceX. Co ciekawe nie mam wątpliwości że wcześniej czy później im się uda, choć może to wymagać większego statku i siatki. Łapanie w siatkę ma spore zalety nad planowanym wcześniej łapaniem na wielki materac. Przede wszystkim znacząco zmniejsza ryzyko zetknięcia się obudowy z wodą morską. Poza tym transport będzie łatwiejszy – nie trzeba będzie jej zdejmować z materaca i wkładać na statek. Same zalety. Tylko czy uda się trafić? Materac można teoretycznie zrobić znacznie większy niż siatkę.

P.S. Głupawych dowcipów Muska z nazwaniem docelowego punktu statku „your mom’s house” nie komentuje choć widzę spore pole do popisu dla miłośników dowcipów „yo mamma”

Edycja – zrobiłem sobie 15 minut przerwy od pracy i oglądam start w TV – pierwszy stopień ładnie rozłożył lotki i ma wykonać „symulowane” lądowanie. Czekam czy pokażą jakiś film z tego ale niewielka nadzieja że tak będzie.

Edycja 2 – nastąpiła jakaś śmieszna afera – SpaceX twierdzi że musiał przerwać transmisje w 9 minucie bo NOAA mu tak kazała, NOAA twierdzi że nic takiego nie kazała. Czyli bałagan. Pierwszy kwietnia w USA jest wyraźnie celebrowany przez kilka dni.

Edycja 3 – jako że nie ma żadnych aktualizacji od Elona na temat osłon ładunku to możemy spokojnie przyjąć że się nie udało. Pytanie tylko jak bardzo.

Edycja 4 – i nie wyszło 🙁

Ale przynajmniej statek przeżył co przypomina mi dowcip o lekarzu położniku – przy pierwszym porodzie urwał głowę dziecku, matkę przypadkowo zabił skalpelem a pielęgniarka zginęła od kleszczy które mu wyskoczyły z ręki. Drugi poród miał dużo bardziej udany – pielęgniarka przeżyła.

Marek Cyzio Opublikowane przez: