Jeff Bezos właśnie pokazał jak rozmawiać z dziećmi – używać słów których przeciętny sześciolatek nie rozumie. Przy okazji Bezos opisał swoją strategię budowy bazy na księżycu, więc skoncentrujemy się na tym a nie na jego umiejętnościach nauczania początkowego. Jednak trudno nie zauważyć że dzieci są wyraźnie znudzone.
Bezos oczywiście chce budować bazę na Księżycu. To nie jest wcale takie głupie jak by się wydawało. Po pierwsze dotarcie na Księżyc jest znacznie łatwiejsze niż na Marsa. Po drugie problemy są podobne – trzeba w jakiś sposób wydobywać zamarzniętą wodę i ją przetwarzać. Trzeba jakoś przeżyć w raczej mało przyjaznym dla człowieka środowisku. Do tego życie na księżycu jest zgodne z docelową wizją Bezosa gdzie cały przemysł wynosi się na orbitę Ziemi lub dalej a na jej powierzchni jest jeden wielki park krajobrazowy.
Problem jest jeden – Bezos jest dużo większym realistą niż Musk i uważa że do podboju Księżyca potrzebne jest państwowo-prywatne partnerstwo = NASA musi sponsorować początki aż kolonia zacznie na siebie zarabiać. O ile Musk planuje najpierw zrobić olbrzymie pieniądze sprzedając internet a potem za ich pomocą sfinansować loty na Marsa, o tyle Bezos chętnie by zobaczył pieniądze podatników fundujące jego bazę na księżycu. Poza tym Bezos ma znacznie mniej ambitne plany niż Musk – nie chce sam wszystkiego tworzyć, jego celem jest przede wszystkim transport towarów z Ziemi na Księżyc. Bezos chce się podzielić tortem z innymi – niech wszyscy sobie skorzystają z pieniędzy podatników.
Trudno powiedzieć czyj plan jest bardziej fantastyczny – czy Muska czy Bezosa. I który z tych dwóch się spełni. Wiele zależy od tego jak długo przy rządach utrzyma się Trump i jak bardzo skandale uniemożliwią mu jakiekolwiek rządzenie. Jak na razie Trump dość skutecznie strzela sobie w stopy raz za razem i z jego obietnic nie zostało już prawie nic. Następny prezydent USA może być większym pragmatykiem i być bardziej zainteresowany remontami mostów niż lotami w kosmos.