Pojawiły się najnowsze informacje o przyczynach awarii Soyuza a właściwie modułu Fregat. Okazuje się że jednak nie było to do końca zaniedbanie. Problemem były żyroskopy. Jak do tej pory wszystkie starty Soyuza były z azymutami od -140 stopni do +140 stopni. I wszystko działało. Soyuz i Fregat mają osobne żyroskopy a co więcej oś odniesienia żyroskopu Fregat jest o 10 stopni przesunięta względem Soyuza. To bardzo ważna informacja. W przypadku startu z Vostochny azymut był 174 stopnie. Sposób w jaki działa system nawigacji wymaga obrócenia żyroskopu do 0 stopni najkrótszą trasą. W przypadku Soyuza było to tak jak trzeba – ze 174 stopni do zera. Ale z uwagi na to że Fregat ma przesuniętą oś o 10 stopni, przestawienie z 184 stopnie na zero poszło w drugą stronę niż powinno. I komputer sterujący Fregat uznał że trzeba się obrócić o 360 stopni żeby wejść na właściwy kurs. I rozpoczął ten manewr. Niestety prędkość obrotu spowodowała nasycenie żyroskopu i komputer stracił kompletnie orientację w przestrzeni.
Czyli jednak nie zupełne zaniedbanie ale po prostu nieprzewidziana reakcja systemu który nigdy nie był użyty w locie z takim azymutem. To wyjaśnienie wydaje się znacznie bardziej realne – pewnie nikt nie testował tego systemu dla takich azymutów jako że system był zaprojektowany do startów z Bajkonuru i Pletska. Jak Soyuz pojechał do Kourou to wszystko też działało jako że używane są tam niewielkie azymuty. Pierwszy start Soyuza z Vostochny się udał jako że azymut był inny (mniejszy). I pewnie nikt nie sprawdził ze powyżej 170 stopni nie można wystrzeliwać Fregat. Teraz już wiadomo. Pewnie tymczasowym rozwiązaniem będzie zakaz używania Fregat do lotów z takimi azymutami. A docelowo trzeba będzie zmienić oprogramowanie komputera by wiedział ze 360 stopni to tyle samo co 0 stopni.