Zanim zacznę o NASA i jej problemach z połączeniem misji EM-1 i EM-2, to najnowsza plotka z mojego ulubionego forum. Jeden z pracowników SpaceX poinformował że jedną z osób które zapłaciły (gotówką!) olbrzymi depozyt na lot wokół księżyca jest Polak. Ujawniono wyłącznie jego inicjały – „J.K.”. Podobno osoba ta od dzieciństwa marzyła żeby polecieć wokół Księżyca.
A wracając do NASA – mój ulubiony NASASpaceFlight opublikował jakiś czas temu bardzo ciekawe podsumowanie trudności jakie ma NASA by spełnić wymaganie Trumpa i w pierwszym locie SLS’a wysłać ludzi wokół Księżyca. Ale najpierw pozytywy – policzono że ICPS jednak ma wystarczającą delta V by umożliwić taką misję, więc nie trzeba czekać na EUS, wystarczy „tylko” certyfikować ICPS do załogowych lotów. Czyli dokonać czegoś, co wcześniej odrzucono z uwagi na niepotrzebne marnotrawstwo pieniędzy (ICPS będzie użyta tylko raz).
Ale to nie koniec problemów. Zacznijmy od Oriona – obecnie produkowany Orion do misji EM-1 nie ma systemów podtrzymywania życia. Te systemy nadal nie są jeszcze zaprojektowane. Żeby zamontować jakiś system trzeba by dokonać poważnych zmian w wyprodukowanych już częściach kapsuły. Do tego system ratowania astronautów do EM-1 miał być tylko atrapą. Zanim prawdziwa wersja LAS poleci z astronautami, trzeba dokonać co najmniej jednego, dodatkowego testu w czasie MAX Q. Orion nie ma także foteli dla astronautów oraz części awioniki planowanej do interakcji z człowiekiem – ekranów, guziczków itp.
Jednym z powodów przeciwko takiej misji jakie cytuje NASA jest jej opóźnienie do 2019 roku. Problem w tym że tajemnicą poliszynela jest to że nawet obecna misja EM-1 będzie opóźniona – wewnętrzne dokumenty NASA pokazują że nie ma najmniejszych szan na start w 2018 i EM-1 poleci najwcześniej w lecie 2019. Powodami są opóźnienia w przygotowywaniu pierwszego stopnia rakiety a także opóźnienia ESA w przygotowaniu modułu serwisowego. Te ostatnie wynikają z wielu powodów, ale najnowsze spowodowane są opóźnieniem dostarczenia zbiorników paliwa i utleniacza przez poddostawcę. Wcześniej ESA borykała się z problemami związanymi z dokumentacją do silników manewrowych promu kosmicznego – o ile silniki dostarczono na czas, o tyle dokumentacja objęta była ITAR i jej przekazanie zajęło sporo czasu.
Moduł serwisowy ma poza tym wiele innych problemów, które powodują że w obecnej wersji nie powinien on być użyty do lotu załogowego – ilość elementów które nie są zdublowane jest zbyt duża by osiągnąć wymagane przez NASA bezpieczeństwo załogi. Jednak nie powinno być to problemem w testowej misji Oriona – będzie ona tak zaprojektowana że awaria modułu serwisowego w dowolnym momencie misji nie będzie groziła śmiercią załogi. W najgorszym wypadku zamiast lecieć wokół Księżyca, astronauci wybiorą się w okolice orbity geostacjonarnej na kilkanaście godzin.
Czyli podsumowując – szanse na to żeby w misji EM-1 polecieli astronauci są raczej zerowe. Szanse na bezzałogową misję EM-1 w 2018 roku są też zerowe. Jednak po ostatnim przemówieniu Trumpa możemy zakładać że nie zdecyduje się on na radykalne rozwiązanie, a pójdzie raczej drogą kompromisów. Może to oznaczać nie zmienione plany EM-1 ale radykalne zmiany w EM-2 – lądowanie na Księżycu? Lot gdzieś dalej? Dłuższy pobyt na orbicie Księżyca? Tego się dowiemy wkrótce.