Jutro następny test New Shepard

Blue Origin planuje na jutro bardzo ciekawy (i mam nadzieję widowiskowy) test New Shepard. Jak pamiętacie przetestowano już raz działanie silników systemu ratowania kapsuły – było to w czasie „Max Q” czyli momentu w którym na rakietę działają maksymalne siły aerodynamiczne. Zwykle firmy poprzestają na takim teście i uznają że system ratowania kapsuły jest gotowy, jednak Blue Origin zdecydował się na dodatkowy test tego systemu. Tym razem test nastąpi na moment przed planowanym wyłączeniem silników rakiety, kiedy to całość będzie miała maksymalną prędkość i będzie dość wysoko. Test sprawdzi dwa ważne elementy układanki – czy pomimo maksymalnego przyspieszenia kapsuła nadal jest w stanie uciec wystarczająco szybko od reszty rakiety bez zabicia pasażerów z uwagi na nadmierne przeciążenia oraz czy kapsuła spadając ze znacznie większej wysokości niż zakładano nie spali się i nie podda swoich pasażerów nadmiernym przeciążeniom podczas powrotu w atmosferę.

Wczoraj na Facebook SpaceX trochę dyskutowaliśmy o tym czy Falcon 9 Block 5 w wersji załogowej będzie lądował na LZ-1 czy na ASDS. Moim zdaniem to drugie właśnie z uwagi na wymaganie o nie zamordowaniu astronautów w razie sytuacji awaryjnej. Powód jest prosty – by lądować na LZ-1, trajektoria F9 musi być prawie pionowa – separacja następuje bardzo wysoko ale w relatywnie niewielkiej odległości poziomej od platformy. Problem w tym że w razie jakiejkolwiek awarii kapsuła wróci na ziemię pod kątem który spowoduje olbrzymie przeciążenia przy hamowaniu w atmosferze i astronauci tego nie przeżyją. To powód dla którego Boeing musiał wybrać wersję Atlas V z dwoma rakietami pomocniczymi – trzeba było znacząco spłaszczyć trajektorię lotu rakiety by kąty wejścia kapsuły w atmosferę w razie jakiejś awarii nie powodowały nadmiernych przeciążeń. To także powód dla którego wersja Block 5 F9 ma znacznie większy ciąg – trzeba znacznie dłużej walczyć z grawitacją i atmosferą przy takiej trajektorii lotu co znacząco obniża udźwig rakiety i wcześniejsze wersje rakiety nie dały by rady na taką trajektorię. Skutkiem ubocznym jest separacja bardzo daleko od platformy i nie ma szans by rakieta miała wystarczająco paliwa na powrót.

Ale Blue Origin nie ma takiej opcji – ich rakieta by osiągnąć obiecany klientom pułap lotu kapsuły musi startować praktycznie pionowo. Normalnie wysokość na która wznosi się kapsuła jest na tyle niewielka że powrót w atmosferę nie powoduje nadmiernych przeciążeń. Jednak jak dodamy do tego silnik systemu awaryjnego ratowania kapsuły to zaczyna się robić niewygodnie wysoko i przeciążenia + nagrzewanie się kapsuły są znacznie większe. I to właśnie chce przetestować firma.

Marek Cyzio Opublikowane przez: